wtorek, 21 czerwca 2011

Samoloty i duszki

Byliśmy na lotnisku w Balicach. Już dawno obiecałem to Niuni. Nad naszym osiedlem maszyny obniżają znacznie swój lot, przygotowując się do lądowania. Pojechaliśmy więc do Balic. Akurat trafiliśmy na jeden odlot i przylot. Wcześniej obeszliśmy wszystkie ruchome schody w terminalu międzynarodowym, wszystkie  windy (również w te na parkingu wielopoziomowym), obczailiśmy wszystkie drzwi na fotokomórkę - przeszliśmy przez nie w obydwie strony po kilkanaście razy, zebraliśmy stertę ulotek i kolorowych folderów, usiedliśmy prawie na każdej ławeczce. Ciężka to praca - spacer po lotnisku;-) Pracownicy monitoringu mieli chyba niezły ubaw! Wracaliśmy autobusem miejskim, bo cena przejazdu była w porównaniu do szynobusu bezkonkurencyjna (3,20 za bilet dla dorosłej osoby, dzieciaki 0 zł!) Potelepaliśmy się wprawdzie trochę za te 3,20 ale wesoło było no i zjedliśmy wszystko, co mieliśmy ze sobą w plecaku.


Wieczorem, gdy już po kolacji, kąpieli i po przeczytanych bajkach Niunia kładzie się do łóżeczka - pojawia się w pokoju DUSZEK! Jest bardzo cichutki, można go przytulać, zmienia kolory i delikatnie rozświetla pokojowe, nocne strrrrraszysko-mrrrrroczysko. Ponoć urodził się w Ikei ;-) Ale Niunia o tym nie wie. Ważne, że DUSZEK jest przy niej co wieczór i dba o to, aby w pokoju przed snem wszystko było spokojne. I u-ducho-wione. A za oknem samoloty zniżają swój lot. Czerwone światełka mrugają spokojnie, coraz wolniej, coraz senniej lecą, lecą, odlatują...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz