wtorek, 28 czerwca 2011

Maleńki, nie wolno się żegnać w ten sposób

foto: www.poszepszynscy.info

Czy może na tej ziemi pozostać trochę więcej dobra na trochę dłużej? Gdybym chociaż miał pewność, że z czyjejś śmierci ktoś inny się urodzi. Spałbym spokojniej. Ale nie mam. Coraz pewniej takiej niepewności przybywa, że gdy jedni odchodzą to na ich miejsce nikogo nie ma. Z Maciejem Zembatym związałem kawałek mojej duszy. Przez wiele lat "Rodzina Poszepszyńskich" a później też piosenki Leonarda Cohena. Może dlatego, że to kawałek duszy, tak bardzo zasmuca wiadomość o Jego odejściu. Może też w tym morzu łez trochę pociesza ostatni wpis na Jego blogu. Obiecał, że powstanie z martwych... Hey, that's no way to say goodbye!

wtorek, 21 czerwca 2011

Samoloty i duszki

Byliśmy na lotnisku w Balicach. Już dawno obiecałem to Niuni. Nad naszym osiedlem maszyny obniżają znacznie swój lot, przygotowując się do lądowania. Pojechaliśmy więc do Balic. Akurat trafiliśmy na jeden odlot i przylot. Wcześniej obeszliśmy wszystkie ruchome schody w terminalu międzynarodowym, wszystkie  windy (również w te na parkingu wielopoziomowym), obczailiśmy wszystkie drzwi na fotokomórkę - przeszliśmy przez nie w obydwie strony po kilkanaście razy, zebraliśmy stertę ulotek i kolorowych folderów, usiedliśmy prawie na każdej ławeczce. Ciężka to praca - spacer po lotnisku;-) Pracownicy monitoringu mieli chyba niezły ubaw! Wracaliśmy autobusem miejskim, bo cena przejazdu była w porównaniu do szynobusu bezkonkurencyjna (3,20 za bilet dla dorosłej osoby, dzieciaki 0 zł!) Potelepaliśmy się wprawdzie trochę za te 3,20 ale wesoło było no i zjedliśmy wszystko, co mieliśmy ze sobą w plecaku.


Wieczorem, gdy już po kolacji, kąpieli i po przeczytanych bajkach Niunia kładzie się do łóżeczka - pojawia się w pokoju DUSZEK! Jest bardzo cichutki, można go przytulać, zmienia kolory i delikatnie rozświetla pokojowe, nocne strrrrraszysko-mrrrrroczysko. Ponoć urodził się w Ikei ;-) Ale Niunia o tym nie wie. Ważne, że DUSZEK jest przy niej co wieczór i dba o to, aby w pokoju przed snem wszystko było spokojne. I u-ducho-wione. A za oknem samoloty zniżają swój lot. Czerwone światełka mrugają spokojnie, coraz wolniej, coraz senniej lecą, lecą, odlatują...

piątek, 17 czerwca 2011

Gniewosz Piwo Ciemne

Przypomniałem sobie na ostatnich zakupach o Gontyńcu i wrzuciłem do koszyka kolejną buteleczkę - tym razem ciemne piwko Gniewosz. Znalazłem je w naszym osiedlowym Kauflandzie, nawet zdziwiłem się troszkę, bo 1,99 zł za 0,33 litrowego bączka. Promocja! (Ach jak ja uwielbiam to słowo! ;-) To rodzaj trunku do smakowania więc jeśli kto lubi pić wiadrami - stanowczo odradzam.

Nawet chyba nie dałoby się wiadrami. W moim odczuciu radykalnie przesłodowane! Wypadek przy pracy? A może przyczepa z cukrem wywaliła się podczas warzenia? Mimo to przy dobrym schłodzeniu wyczuwalna cierpka nuta. Byłoby idealne, gdyby tych nut było więcej! Pianka szybko mi oklapła, ale może zabrakło odpowiedniego zamachu przy nalewaniu. Fajny brunatno-palony kolor. Jakby mnie kto bił, to wtedy powiem: można jedno z-degustować ;-)

środa, 1 czerwca 2011

Babka piaskowa

Jest taka piaskowa babka. Bardzo fajna, choć nie do końca. Taka babeczka, co przynosi do naszego domu ciągle piasek. Czy jakieś zamiłowania do materiałów budowlanych w niej się rodzą? Sam już nie wiem i wściekam się, zżymam bardzo bo wszędzie ten piasek jest. Najwięcej go przybywa wtedy gdy ta babka z przedszkola wraca! Wchodzi do domu, zdejmuje buciki a z nich (jak z ciężarówki) wysypują się dwie fury piasku. Gdy już z tych dwóch babkowych bucików usypane są dwa piaskowe kopczyki, to wtedy babeczka nachyla się trochę i... wytrzepuje swoje włosy, włosięta, włosiury, włosiurzyska okropne, bo pomiędzy nimi potrafi się nieprawdopodobna ilość piasku schować! Jak to możliwe? Gdzie to? Gdzie chowają się te piaskowe włóczykije? Te diabły z piasku usypane!? To tak specjalnie! Bo gdy chcę któregoś złapać, to ledwo go łapą chapsnę a już rozlatuje się i tysiącami ziarenek zapycha wszystkie szczeliny wokół. Gdy piaskowa babka (babeczka kochana!) już wytarmosi wszystkie swoje włosy i uwolni z nich ostatnie ziarenka, wtedy przychodzi czas na zdejmowanie spodni. Raz tylko (zupełnie nieświadomie) zdjąłem je i jednym ruchem, za nogawki trzymając strzepnąłem. Przez jakiś czas mieliśmy piaskowy przedpokój! Takie trzeszczące pod nogami miejsce, gdzie właściwie można by poczuć się  jak na plaży. Jeszcze kilka powrotów z przedszkola i będziemy mieli w domu... Półwysep Helski!

Fajna ta Piaskowa Babka! Kochana Babeczka nasza! :-)