czwartek, 28 kwietnia 2011

Mjuzyczne blogum miraculum

Święta przeszły szybko i sennie. Czechowice Dziewice. Wypiliśmy cysternę wody (zdrobniale). Cysterna miała pojemność 0,5 litra. Znów śmiałem się z zajączków. Choć ten śmiech przychodzi mi z roku na rok coraz trudniej. Ubytki w uzębieniu? Nie! To sedno jest jedno:

Staropolskim obyczajem,
dużo szynki życzę z jajem,
niech zające i barany
pospełniają Wasze plany.
Niech to będzie czas uroczy,
życzę wszystkim Wielkiej Nocy.

W Wielką Niedzielę ksiądz mówił o tragediach ludzkich i o cierpieniu. Tak jakoś dziwnie mi było i kwaśno. Bo to przecież święto. Największe. Najradośniejsze. Przy ambonie figura Pana Jezusa. Tak przechylona lekko w stronę ambony, jakby miała zaraz przewrócić się na księdza. Uśmiechnąłem się do siebie. A ksiądz ciągnął z namaszczeniem i przejęciem o wypadkach, katastrofach, że samoloty spadają i że śmierć... No i na końcu, że to wszystko ma sens w Zmartwychwstaniu. W sumie i racja.

A córcia śpiewała w pociągu (przez całą drogę!) "Prawą mi daj! Lewą mi daj! I już się na mnie nie gniewaj!" Ma dziewczyna wyczucie polityczne. Moja krew! Wiadomo: prawica i lewica dwa bratanki. Do różańca i do szklanki. Następne święta w grudniu.

Do grudnia jeszcze trochę. Wiosna wlazła. Zakochałem się! A mówiłem: nie wychodź za mnie dziewczyno! Bo każdego kwietnia czekają Cię miłosne zaloty! Oszczędź mi tych mąk! Rzuć się na mnie wreszcie! Poszarp i pogryź! Tylko tak z wyczuciem. Żeby łóżko się nie zepsuło jak poprzednim razem. Is this love? Jeszcze pytasz!? Kochanie! To ja śpiewam do Ciebie. Lavender. Nie poznajesz mnie? Zamknij oczy. Naprawdę tak kiedyś wyglądałem. Naprawdę tak kochałem. Do szaleństwa! Do granic możliwości, do utraty tchu.

Zresztą w podstawówce, na lekcjach muzyki śpiewaliśmy właśnie takie piosenki i nagrywaliśmy takie teledyski. A dzisiaj wiem, że Ty wiesz, że granic nie ma w tej miłości. Póki toniemy w swoich oceanach, póki wzniecamy niebezpieczne pożary, póki skaczemy w przepaść bez dna, w niebo bez chmur, w słońce bez skaz. Ten świat ma sens wtedy gdy jesteś, jestem, nas dwoje, nasTroje, nas czworo. Kocham Cię zatem, tęsknię do kochania, kocham to tęsknienie, to pływanie w Tobie, jak Ryba w wodzie.

wtorek, 19 kwietnia 2011

Truskawkowe oczekiwanie za 2 złote

Jestem uzależniony od truskawek i wszystkiego, co truskawkowe, dlatego uszy mi dzisiaj wydłużyły się nagle jak anteny i wyłapały coś takiego:

Konrad Piasecki: Co z truskawkami w tym roku?

Marek Sawicki: Będą. Wszystko wskazuje na to, że będą piękne, dorodne, smaczne.

Konrad Piasecki: Słyszę przewidywania po 20 złotych za kilogram.


Marek Sawicki: Nie, nie, to są kolejne powtarzane bzdury. Chcę wyraźnie podkreślić, że jeśli nie będzie żadnych kataklizmów pogodowych, to z pewnością truskawki będą w cenach średniorocznych, nie jak pan mówi 20, a dwa złote.

Zanotowałem Panie Ministrze. Będę pamiętał. Żeby nie było to tamto! :-)

piątek, 15 kwietnia 2011

Kochanie, masz ochotę na sobotnie dyndanie?

Wyszperałem, wysłuchałem niedawno Trubelmakers. Gdy szukam dokładniej to udaje mi się wydłubać takie właśnie klimatyczne kawałki. "Lemon" to jeden z nich. Słucham siedząc na obłoku. Where is my paradise? Machałem nogami aż buty mi spadły na ziemię. Wiosna niby idzie, ale nie chce dojść. Czemu? Bo nie ma dżemu! I want to be free. Pokołyszemy się jutro w łóżku? Plissss! Tak dawno tego nie robiliśmy! :-)

czwartek, 14 kwietnia 2011

Gwarantowana nagroda: ciąg dalszy korespondencji

Nieoczekiwanie przyszła odpowiedź na mój e-mail do Reader's Digest. Zamieszczam ją poniżej, a poniżej tej poniżej wklejam moją kolejną odpowiedź.

---

Szanowny Panie,

Uprzejmie informujemy, iż nigdy nie gwarantujemy naszym Klientom wygranych, a jedynie udział w losowaniu. Firma Reader’s Digest, proponując Klientom swoje wydawnictwa, oferuje im również udział w loterii. Zaczęliśmy organizować swoje loterie dla czytelników ponad 40 lat temu. Odbywają się one teraz w większości europejskich krajów. Nad każdą loterią nadzór sprawuje niezależna komisja oraz notariusz. Loterie Reader’s Digest są nie tylko nieskazitelne pod względem
prawnym, ale również sprawiedliwe i bezstronne. Uczestnictwo w loterii jest zawsze bezpłatne. Aby wziąć udział w losowaniu, nie musi Pan zamawiać wszystkich naszych wydawnictw. Jeżeli odpowie Pan na zgłoszenie jako NIE to, – pomimo, iż nie złoży Pan zamówienia – zgłoszenie Pana weźmie udział w losowaniu nagród . Takie zgłoszenie jest traktowane jako zgłoszenie loteryjne, bez względu na to, czy jest to
odpowiedź TAK czy NIE. Odpowiadając na kolejne oferty książek, wydawnictw muzycznych oraz wideo, zwiększa Pan swoją szansę wygranej.

Każdy, kto odpowie na naszą ofertę, weźmie udział w loterii z równą szansą na wygranie nagrody. Wystarczy wypełnić kwestionariusz, będący podstawą do udziału w losowaniu. Każda kolejna oferta nie wyklucza poprzedniej – zamówienie jednego produktu zapewnia udział w losowaniu.

Z poważaniem,
Pani X.X.
Biuro Obsługi Klienta
Moja odpowiedź na powyższą... odpowiedź. ;-)

---

Szanowna Pani,

Dziękuję za odpowiedź. To miło, że pofatygowała się Pani by odpisać na moją, zapewne dosyć nietypową korespondencję. Rozumiem i wiem, że loterie Reader's Digest są organizowane od lat i również wiem, że wspomniane loterie są "są nie tylko nieskazitelne pod względem prawnym, ale również sprawiedliwe i bezstronne". Ja również posiadam zdolność manipulowania kimś, a więc kierowania takimi ścieżkami, meandrami, zaroślami i krzaczkami aby ostatecznie wszedł tam, gdzie ja chcę, aby wszedł. W zgodzie z prawem. Temu człowiekowi, którego poprowadzę nie stanie się żadna krzywda, nie spadnie mu włos z głowy, niczego nie straci i w niczym nie doświadczy żadnego uszczerbku. Ale... Wejdzie tam, gdzie ja chcę, aby wszedł. W zgodzie z prawem. Jeśli zna się Pani na marketingu, to doskonale Pani o tym wie. Poza przepisami prawnymi istnieje też etyka, etyczne postępowanie.

Wspomniałem w swojej korespondencji o drukowanej, znacznie obszerniejszej wersji owej zachęty do uczestnictwa w Państwa loterii. Nie ja sam jeden, ale wielu moich przyjaciół i znajomych odniosło bardzo podobne wrażenie w tym względzie. Z otwieranej koperty wysypała się "kupa" kartek, karteczek, świstków, karteluszek, bilecików, naklejek, zdrapek, kopert, fiszek, kuponów, certyfikatów, etc. Gdy to wszystko opadło na stół, powstała mała sterta. Moje uczucia związane z lekturą tej "sterty" opisałem właśnie w mojej poprzedniej wiadomości. Celowo przerysowując i koloryzując pewne kwestie, bo tylko wtedy da się wyciągnąć istotę rzeczy, czyli sensu takiej oferty: zachęty człowieka (klienta?) do... no właśnie. Do czego?

I jeszcze pewna sytuacja.

Przez jakiś czas pracowałem w firmie, w której dział marketingu był potężnym fundamentem funkcjonowania tejże. Po wielu różnych akcjach i przedsięwzięciach, które miały za zadanie "zaktywizowanie lokalnego targetu" jeden z szefów wpadł na pomysł. Wydrukowaliśmy tysiące folderów i ulotek, w których (poza ofertą handlową) myślą przewodnią było mniej więcej tak brzmiące hasło: "U nas nie ma promocji. Sprzedajemy uczciwie". Uwierzy Pani, że taki "wariat" gdzieś istnieje? Ciężko to sobie wyobrazić, prawda!? Ciężko, bo to sytuacja wymyślona. Jeśli poprowadzę kiedyś swój własny biznes, to może zaprojektuję takie foldery dla moich klientów. Może stanę się prekursorem nowego nurtu albo odkrywcą nowej metody pozyskiwania aktywnych i wiernych kupujących. Rzeczywiście nowej metody? Wspominała Pani o loteriach organizowanych od 40. lat. Proszę sięgnąć do historii Waszej firmy. Ideały pozostają szczere na początku. Z biegiem lat zamieniają się w coś innego...

Z sympatią,
Grzesiek Strzałka

środa, 13 kwietnia 2011

ZBLIŻA SIĘ CZAS WYŁANIANIA ZWYCIĘZCÓW

Takie "cuś" dostałem na skrzynkę e-mail. Wcześniej podobna rzecz w wersji wydrukowanej i znacznie obszerniejszej przyszła pocztą do mojej żony. Spędziłem sporo czasu nad przeczytaniem a później jeszcze więcej nad zrozumieniem tej wersji drukowanej. Poniżej oferta wirtualna z mojej skrzynki elektronicznej, a jeszcze bardziej poniżej moja odpowiedź, którą przesłałem również poprzez e-mail :-)

--- --- ---

GWARANCJA WYPŁATY NAGRÓD 

ZBLIŻA SIĘ CZAS WYŁANIANIA ZWYCIĘZCÓW. JUŻ DZIŚ AKTYWUJ SWÓJ KOD DOSTĘPU! Otrzymujesz dziś oficjalny kod dostępu, który pozwoli Ci aktywować numery udziału zarezerwowane na Twoje nazwisko. Dzięki temu masz szansę odebrać ponad pół miliona złotych!. Kliknij w swój kod dostępu i aktywuj go! 

PS. Kiedy ludzie są zapraszani do udziału w losowaniu - tak jak teraz Ty - często myślą: "I tak nie wygram". Rzeczywiście - jeżeli nie aktywujesz przyznanych Ci numerów udziału - nigdy nic nie wygrasz! Nie dopuść do tego i kliknij teraz tu. 

Z poważaniem
Marta Kurowska
Sekretarz Komisji ds. Loterii
Witam serdecznie Pani "Marto Kurowska" ;-)

Serdecznie dziękuję "Pani" za przesłaną informację o mojej gwarantowanej nagrodzie, tzn. o mojej gwarantowanej wypłacie nagrody gwarantowanej, którą wygrałem u Państwa. Mam jednak kilka gwarantowanych wątpliwości i równie gwarantowanych uwag:

1/ Gwarancja wypłaty nagród? A spotkała się "Pani" z sytuacją, że jakaś nagroda nie została komuś wydana bądź wypłacona? Jeśli bywają takie przypadki, to mniej więcej 1 / 1 000 000 (jeden na jeden milion)

2/ "numery udziału na moje nazwisko? Niemożliwe. :-) Naprawdę zna "Pani" moje nazwisko? A jak mam na imię? :-)

3/ "masz szansę odebrać ponad pół miliona złotych". Mam szansę odebrać czy wygrać? A jeśli wygram to mam nadal szansę odebrać? Czy tylko szansa na odebranie jest a na wygranie nie ma? A może jest zarówno szansa na wygranie jak i na odebranie?

4/ "ponad pół miliona złotych"? Proszę o zaznaczenie odpowiednich "widełek", (będzie mi łatwiej podjąć decyzję o odbiorze nagrody):
a/ 500 000 - 500 023 zł
b/ 500 000 - 501 007 zł
c/ 599 000 - 599 321 zł

5/ "jeżeli nie aktywujesz przyznanych Ci numerów udziału - nigdy nic nie wygrasz!" Naprawdę nigdy nic nie wygram? Jeśli nie aktywuję przyznanych mi numerów? Nawet w LOTTO nic nie wygram? ;-)

Szanowna Pani gwarantowana "Marto Kurowska". Jeszcze troszeczkę cierpliwości. Już tuż tuż. Niebawem. Myślę, że nawet prędzej niż później. Znajdą się ludzie decyzyjni, którzy do słownika pojęć prawnych wpiszą termin: "oszukiwanie, wprowadzanie w błąd, naciąganie przez firmę Reader's Digest". Będę się wtedy cieszył. Choć z drugiej strony będzie mi smutno, bo cenię sobie Państwa Firmę a na mojej półce od lat stoi pięknie wydana przez Was Biblia i darzony przeze mnie wielkim sentymentem komplet płyt CD z polską muzyką lat 60-tych. Nasuwa mi się jedno słowo na określenie tego, co mi "Pani" napisała. To anagram od "Pani" nazwiska. Piastując stanowisko Sekretarza Komisji ds. Loterii jest "Pani z pewnością" osobą gwarantowaną i inteligentną, w lot chwytającą istotę rzeczy. Przez grzeczność więc tego słowa nie wymienię. Pewnie "Pani sama się domyśli".

Serdecznie pozdrawiam i niniejszym informuję, że moją gwarantowaną nagrodę przeznaczam na cel charytatywny. Ten gest daje mi ogromną satysfakcję, bo po raz pierwszy w życiu obdarowałem kogoś tak ogromną sumą. Proszę zatem o kontakt, podam "Pani" adres i numer konta instytucji, którą chcę obdarować swoją wygraną. Gwarantowaną. Tzn. Gwarantowanym wypłaceniem wygranej gwarantowanej.

Z szacunkiem i życzeniem wszystkiego co najlepsze!
Grzesiek Pesiek

wtorek, 12 kwietnia 2011

Rozmowy z córką

Przeczytałem świetną książkę dla mam. O córkach. Niby dla mam, ale też i dla tatusiów! Pełna ciepłego spojrzenia a często też humoru i zdrowego dystansu publikacja dla tych, którym wychowanie małej płci pięknej leży na sercu i na rozumie! Właśnie z tego drugiego powodu warto przeczytać. I z trzeciego powodu także, bo książka ma sporo dobrych i trafnych odniesień do biblijnych zasad! Zabrałem więc ją do tramwaju. Śmiesznie jest poczuć na sobie zainteresowane i zdziwione spojrzenia kobiet. Facet? Czyta książkę? I to jeszcze o rozmowach z córką? Uwielbiam to uczucie! Zatem fragmencik:

Czy kiedykolwiek któraś z was, dała się skusić ładnemu opakowaniu? Producenci, nastawieni na zysk, zdają sobie sprawę z tego, jak bardzo jest ono istotne. (...) Niezależnie od tego, czy jest to paczka gumy do żucia, tubka pasty do zębów czy paczka chipsów – w każdy produkt zainwestowano wiele cennego czasu i ogromne pieniądze. Przeanalizowano wszelkie aspekty danej rzeczy, poczynając od tzw. targetu, czyli grupy potencjalnych klientów, poprzez kolorystykę opakowania, a kończąc na umiejscowieniu towaru na sklepowych półkach. Rzecz jasna, przyświeca temu jeden cel: produkt musi się wyróżniać w gąszczu innych, a klient musi po niego sięgnąć, wrzucić do koszyka i zapłacić przy kasie.

Najgorsze jest jednak to, że dla wielkich korporacji wasza córka też jest produktem! Spece od marketingu harują dzień i noc, by mieć pewność, że będzie dokładnie wiedziała, w jaki sposób może się wyróżnić w tłumie. (...) Współczesny świat będzie jej cały czas wbijał do głowy, że musi się odchudzać, prowokacyjnie ubierać i demonstrować walory swojego ciała. Innymi słowy, ma cieszyć męskie oko, pokonując przy tym niezliczone zastępy rywalek. Problem w tym, że współczesny mężczyzna jest wybredny. Od zawsze wtłaczano mu do głowy obrazy idealnych kobiet. Dlatego nie toleruje płaskich piersi, grubych ud, cellulitu, przebarwień skóry, rozdwojonych końcówek włosów ani zmarszczek. Mężczyznę interesuje ideał kobiety wykreowany w komputerze za pomocą programu Photoshop...

Rozmowy z córką
Vicky Courtney
Wydawnictwo VOCATIO, 2011

piątek, 8 kwietnia 2011

dysgrafie, dysleksje, dyskusje

Jakiś czas temu mój znajomy sprowokował mnie do rozmowy na aktualne tematy polityczne. Lubię go i znam. A znam go od dawna jako fanatycznego wyznawcę rządzącej obecnie opcji. Wtedy, gdy nie rządzili, nie był aż tak fanatyczny. Mniejsza o to. Niezbyt ochoczo przystałem na taką konwersację, bo i czasu było niewiele a poza tym - z doświadczenia wiem, że takie rozmowy zdecydowanie lepiej prowadzić w klimacie luźnej biesiady piwnej niż na polu bitewnym w przyodzianym po zęby rynsztunku bojowym. Chyba, że ktoś chce poważnie podyskutować i ma jakąś "bazę", wiedzę zaczerpniętą z wielu różnych źródeł niźli tylko z migawek medialnych newsów. Wtedy można spędzić choćby pół nocy na filozoficzno-politycznych dywagacjach.

Skrajne postawy (np. fanatyzm polityczny mojego kolegi) zazwyczaj pozostają zupełnie bezkrytyczne wobec pewnych zjawisk. Starałem się więc uzmysłowić mu, że i najbardziej lubiana partia w Polsce ma pewne skazy, wady, popełnia błędy, coś mogłaby zrobić lepiej a czegoś po prostu nie zepsuć. Ciśnienie szło w górę. Jeśli jednak miejsce siły argumentu zajmuje... argument siły, to już robi się nieciekawie i przykro. Gdy więc po raz kolejny zostałem zwyzywany od "pisiorów" zacząłem tłumaczyć, że wcale nie uważam Jarosława Kaczyńskiego za idealnego męża stanu, choć rzeczywiście z wieloma poglądami obecnej opozycji umiarkowanie sympatyzuję. To jeszcze bardziej rozsierdziło mojego rozmówcę a ja postanowiłem precyzyjniej wytłumaczyć mu istotę moich poglądów. Nic to. Groch o ścianę. W końcu tłumaczyłem, że ktoś, kto ma prawicowe poglądy niekonieczne musi bałwochwalczo traktować PiS i że nie musi tępić we mnie "pisioryzmu" bo go nie mam i że ja raczej określam siebie jako konserwatywnego liberała a w postrzeganiu państwa i narodu jestem monarchistą. Zapadło milczenie...

I tak trwa ono między nami od tamtego czasu. Pewnie nie wie, co to monarchia.