poniedziałek, 10 grudnia 2012

Wpis gorący z rumem!

foto:
blogoprowadzeniudomu.blogspot.com
Bardzo zmarzłem. Przez weekend wyziębiło się w firmie więc od samego rana wszyscy zacierają ręce, stukają butami, piją gorące herbaty. Na święta nie pojedziemy do rodziców. Spędzimy ten czas w Krakowie. W sobotę patrzyłem na jodły, świerki, lampki i ozdoby choinkowe. Tuż przed świętami ceny pewnie jeszcze zejdą w dół. Obiecałem moim dziewczynom żywą choinkę. W Mikołaja jeszcze "rzutem na taśmę" udało mi się kupić fajny prezent dla żony. Zaskoczenie było ogromne. I miłe :) A Mikołaj dla mnie przyszedł wczoraj! Dostałem dwie filiżanki i kawiarkę espresso! Teraz mi kawa ryk cyk! i już jest pachnąca gotowa! Molto bene! Perfettamente! :)

poniedziałek, 26 listopada 2012

Podróżuję po zakamarkach mojego serca. Szukam właściwej drogi, odpowiednich słów, pasujących obrazów. Przebywam przestrzenie, przemierzam wymiary, wypatruję siebie. Poszukuję drogi. Takiej, która zaprowadzi mnie do mnie...

poniedziałek, 29 października 2012

Eine mal ist keine mal

Po Targach we Frankfurcie było trochę odpoczynku. Nie dopisała nam pogoda, ale zasmakowaliśmy w klimacie oraz w smakach Bawarii i Tyrolu. To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Na długo pozostaną w mojej pamięci złotoczerwone podnóża Alp, przechodzące leniwie przez jezdnię krowy i zapach bawarskich serów. Na pożegnanie zrobiliśmy sobie mało bawarski ale za to miły wieczór. Do tej pory piwo lano nam w kufle a tym razem whisky zaznaczyła swój aromat aż po długie godziny nocne. Miły to czas i dobre wspomnienia zostaną na lata.

środa, 10 października 2012

Willkommen auf der Frankfurter Buchmesse!

Od 10 do 14 października we Frankfurcie odbywały się największe na świecie Targi Książki. Dla mnie to zupełnie nowe i pierwsze doświadczenie związane z tak dużą imprezą wydawniczą, książkową. Przed wyjazdem wiele słyszałem o frankfurckich Buchmesse ale dopiero pobyt tam ustawił moje wyobrażenia na realnym poziomie :-) prawie 7000 wystawców z całego świata. Wszystkie kontynenty. Ponad 280 tysięcy  odwiedzających. Na tegorocznych targach we Frankfurcie przygotowano specjalne prezentacje wspierające wydawców we wprowadzaniu technologii cyfrowych. Wydaje się, że jednak bez cyfrowego wymiaru wydawnictwa już się nie obejdą. Obywatelu! Zamień lapa na taba! ;-)

Ogromna, robiąca wrażenie, bardzo dobrze zorganizowana (już od średniowiecza) impreza!

piątek, 5 października 2012

Opuszczony

Już łzy mnie opuściły
i tylko czasem
trzęsą się śmiesznie plecy
w dłoniach zamykam twarz

To są chwile słabości
gdy nagle sobie przypomnę
różowe półksiężyce
wschodzące z nad Twoich palców

Lub jakieś zdanie z listu
"czekam Ciebie po śmierci"
lubi cień mój na peronie
kiedy pociąg odjeżdża

Potem przychodzi tępy spokój
ucichły smutek greckiej wazy
i doskonałość samotności

Opuszczony nawet przez łzy
opuszczony przez gest wymowy
pięknie załamanych rąk

Zbigniew Herbert

poniedziałek, 17 września 2012

Doładowanie karty

W sobotę wybraliśmy się na krótki spacer a jednocześnie chcieliśmy doładować kartę (bilet miejski) . Mówię więc do córki:
- Myszko, ubierz się bo idziemy z mamą na spacer i przy okazji doładujemy sobie kartę.
- Tato! A co to znaczy doładować kartę?
- Myszko, ubieraj się!
- Ale co to znaczy doładować kartę?
- Guzdrzesz się dzisiaj bardzo! Jeśli chcesz iść z nami na spacer to się pospiesz.
- Ale co to znaczy doładować kartę!???
- Żeby doładować kartę trzeba ją wyciągnąć z portfela i zrobić tak: "A masz! A masz! Ty karto niedobra! Bum! Bach! A ty karto! A masz!! Buch! Pum!" ;-)
Zapadło milczenie a po chwili córka pyta:
- Tato, dla dlaczego mama nie może tego zrobić w domu?

sobota, 15 września 2012

Ogórki kiszone

To moje pierwsze, własnoręcznie uduszone ogórki kiszone. Ogórasy! Mniam! Już wiem co źle zrobiłem. Next time: mniej soli! Co najmniej połowa beczki mniej! Poza tym w porządku. Zgrabne, pachnące, lekko twarde, CHRRRUPIĄCE! Pyszota. Dumny z siebie jestem, choć to zaledwie jeden słoik :-) W internecie napisali, żeby gorącą wodą nie zalewać pod żadnym pozorem, bo nie zakiszą się dobrze. Pisali tez inni, aby absolutnie unikać letniej wody do zalewania, bo nic z tego nie wyjdzie. A ja sobie myślę, że wiele od ogórków zależy. Jak ktoś naprawdę chce się ukisić, to zrobi to bez problemów!

niedziela, 9 września 2012

Nowy Sącz we wrześniu

Byłem przez weekend w Nowym Sączu. Mama znów zasypała mnie dobrym jedzeniem. Kotlety mielone, pyszne ogórki, marynowana papryka i cukinia. Lubię Nowy Sącz jesienią. Pachnie jabłecznikiem z dużą ilością cynamonu. W sobotę poszedłem do Damiana. Pierwszy raz gadaliśmy o zdrowiu, nadciśnieniu, sercu, krążeniu, siwych włosach. Za czterdzieści lat umówiliśmy się na wspólne przeglądanie katalogów z trumnami. W drodze powrotnej słuchałem Piotra Roguckiego. W Czchowie wypadek. Motocyklista i ktoś na rowerze. Na poboczu leżało jedno małe ciało przykryte czarnym workiem. Tylko różowe trampki wystają :( Odmówiłem "Wieczny odpoczynek". Próbowałem zasnąć. Jutro czeka mnie w pracy ważne spotkanie. Stresuję się, myślę dużo, w głowie układam co i jak powiedzieć.

niedziela, 2 września 2012

Dziurawy wujek

Małą część swoich wakacji spędziłem we Wrocławiu. Gdy nie grałem w szachy, to grałem z Jaśkiem w nogę. W pewnym momencie powiedział mi:
- Wujek, Ty jesteś dziurawy!
- Jak to jestem dziurawy!?
- No bo strzelam Ci gole przez Twoje nogi!

Potem kopaliśmy. Mecz był na wysokim szczeblu, bo trzeba było strzelić 2 razy po 10 bramek. Byłem zmęczony, pot lał mi się jak Dunajec w Nowym Sączu, ale grałem. Śmialiśmy się, bo kopałem tak, że przy okazji spadał mi but. Widzę jak ten szkrab trzyma się za... więc mówię mu:
- Jaś! Idź do łazienki, bo chyba chce Ci się sikać!?
- Wujek! Ja już się zesikałem!

W nocy jechaliśmy przez Most Rędziński. Został odbity z rąk Krzyżaków w 1409 roku. Dlatego jest tak popularny i lubiany we Wrocławiu! Zawieszony na jednym pylonie, wysokim na 122 metry. Jedzie się w nocy jak przez Gwiezdne Wojny. Most jest fajnie oświetlony, stadion zmienia kolory a wszystko ma cytrynowy smak! :-)

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Duszniki Zdrój

W moich wakacyjnych, spontanicznych i zupełnie oszczędnych planach pojechałem do Dusznik. To znaczy do Duszników Zdrój. Zdroju... Hmmmm. No w każdym bądź razie byłem tam. Wyciągnęli, zabrali mnie tam moi przyjaciele. Piękne miejsce, dobry czas. Wino w bukłaku. Oglądaliśmy olimpiadę. Kruszyły się zęby. W Dusznikach nie trzeba rano wcześnie wstawać. Skrzypi podłoga. Łazienka pochłania w całości. Sarny przychodzą do ogrodu. Tylko nie wiem, dlaczego Hania rzuca we mnie klockami!? :-)

środa, 22 sierpnia 2012

Chciałem Państwu powiedzieć, że nie lubię takiego kota, który budzi mnie o 4:30 rano i nie pozwala spać! Tłucze się! Skacze po meblach! Poluje na muchę! Drapie łóżko!! 



Próbowałem kota wyłączyć na chwilę, ale nie znalazłem tego przycisku! Jutro poszukam!

środa, 8 sierpnia 2012

Rozejm z kotem

Chyba tym razem przesadziłem z kocią zabawą. Właściwie to nie była zabawa. Przestraszył się mnie zwierzak i tak drapnął, że polała się krew. Potem przez jakiś czas omijała mnie kotka szerokim łukiem. Dzisiaj zakopaliśmy topór wojenny ale drapnięcia spore pozostały jeszcze pewnie przez jakiś czas widoczne. Poza tym poległem na polu kulinarno-klimatycznym. Zrobiłem cały gar zupy. Jarzynowej z makaronem. Zabielanej śmietaną. Palce lizać. Zostawiłem na balkonie, żeby wystygła i... zapomniałem. Skisła cała elegancko. Do kitu z tym wszystkim! Jutro jadę w podróż dookoła ziemi.

środa, 1 sierpnia 2012

Biały Krzyż


Gdy zapłonął nagle świat, 
Bezdrożami szli Przez śpiący las. 
Równym rytmem młodych serc 
Niespokojne dni Odmierzał czas. 

Gdzieś pozostał ognisk dym, 
Dróg przebytych kurz, 
Cień siwej mgły ... 
Tylko w polu biały krzyż 
Nie pamięta już, 
Kto pod nim śpi ... 

Jak myśl sprzed lat, 
Jak wspomnień ślad 
Wraca dziś pamięć o tych, 
których nie ma.

wtorek, 17 lipca 2012

Im starszy jest świat

Im starszy jest świat, tym bardziej młodnieje tęsknota za niebem. Szukam sensu ostatnich dni i zdarzeń. Szukam mądrości w tym, czego nie rozumiem. Próbuję zrozumieć naukę w tym, co mnie spotyka. od kilku lat przeglądam stare filmy, które w jakiś sposób kształtowały moją wrażliwość wtedy, gdy dorastałem. Większość z nich pamiętam w kolorze czarno-białym. Po latach dziwię się, że niektóre z nich są barwne. Taki po prostu mieliśmy telewizor. Beryl.

Gdy niedawno brakowało mi sił, znalazłem "Jezusa z Nazaretu". Próbowałem przywołać w pamięci ten czas kiedy poraz pierwszy go obejrzałem. Wydaje mi się, że było to w 1985 roku. Dominikanie, którzy wówczas byli jeszcze w mojej rodzinnej parafii zorganizowali pokaz w kościele! Pamiętam ogromny ekran, białe płótno rozpięte przed barokowym ołtarzem. Projektor ustawiono pośrodku kościoła. To był czas, gdy o cyfrowym obrazie jeszcze nie śniono :) Za projektorem usiadł jeden z dominikanów, który czytał listę dialogową. Po wieczornej Mszy gasły wszystkie kościelne światła. Tłumnie zgromadzeni wierni czekali na projekcję. Ponieważ film jest dosyć długi, wyświetlany był w kilku częściach. Wtedy właśnie zobaczyłem i zapamiętałem "wizerunek" Jezusa. Jako dorastający chłopiec byłem bardzo przejęty tym obrazem. Widziałem Boga o ludzkiej twarzy. Łagodnej jak żadna inna, pełnej dobroci, miłości. Boga o niebieskich oczach, przenikliwych i pełnych troski. Po latach dowiedziałem się, że to Robert Powell. A gdy internet stał się powszechny, znów mogłem powrócić do tego wizerunku. To było wielkie kino. I naprawdę zapadło w serce na długie lata. Potem widziałem w telewizji, chyba przy okazji świąt Wielkanocnych wersję czytaną przez Stanisława Olejniczaka, choć nie mam pewności czy to był rzeczywiście on czy tylko podświadomie dopasowałem jego głos do klimatu tego filmu. Mam nadzieję, że kiedyś tą wersję odnajdę.

środa, 11 lipca 2012

Wieża ciśnień

Od dwóch tygodni chodzę po lekarzach i po badaniach. Mam już stertę wyników do odebrania. Jeszcze EKG, kardiolog, badanie dna oka. Pochrzaniło mi się, bo na wszystko dostałem skierowanie tylko nie do okulisty. Będę musiał wybrać się do przychodni po ten papierek bo inaczej płacić! Płacić mi tu w tej chwili! Tylko trzeba bardzo wcześnie wstać i jeszcze przed pianiem kogutów przyjść do przychodni. Bo może okazać się prawdą stara, słowiańska maksyma: "Jeśli przyszedłeś do przychodni i widzisz przed sobą jednego człowieka, to znaczy że w kolejce jesteś siódmy albo dziewiąty"! Moja Pani Doktor przepisała mi leki. Wczoraj byłem w aptece. Zapłaciłem jak za samochód. Będę musiał sobie obniżać ciśnienie. Czasami tylko trochę dopompuję :(

wtorek, 19 czerwca 2012

Duża Ryba

Odgrzebywanie prezentów może dać zaskakujące efekty. Upominają się one o siebie dyskretnie, wytrwale, subtelnie. Może dlatego, że się upominają nazywa się je... upominkami? "Dużą Rybę" dostaliśmy od naszych Przyjaciół chyba 2 lata temu. W dedykacji nie ma jednej osoby, a więc jakoś tak to było, że tej osoby jeszcze wtedy nie było. Przeleżała ta książka na mojej półce aż do zeszłego tygodnia. Zazwyczaj do czytania w tramwaju wybieram jakiś mały format. Trafiło tym razem na "Dużą Rybę"!

Czekała mnie więc wyprawa w świat dziwnych relacji między synem i ojcem. Relacji zbudowanych przez różne wydarzenia, sytuacje, ludzi i miejsca, o których zechciał opowiedzieć umierający tata. Rzecz w tym, że nie wiadomo co w tych opowieściach jest prawdziwe a co wymyślone? Jacy ludzie są realni a którzy wyszli z ojcowskiej fantazji? Najbardziej namacalne wydaje się jednak umieranie. Śmierć jest tutaj smutna nie ze względu na to, że odchodzi ktoś bliski ale raczej poprzez to, że ten bliski jest nie poznany do końca, właściwie daleki. William widzi umierającego ojca a w łożu śmierci upatruje szansę na odkrycie i ostateczne poznanie jego życia. Zaczyna odkrywać świat, którego wcześniej mógł się jedynie domyślać. Rzecz w tym, że nie ma pewności czy ten świat to prawdziwa czy też wymyślona przez ojca rzeczywistość nigdy nie spełnionych pragnień.

Książka zdecydowanie do polecenia choć śmieszy trochę to, że na jej okładce, pod nazwiskiem autora jakiś mądraliński marketingowiec dopisał: "Głęboko przejmujący film". Niestety, w dobie niewolniczej fascynacji ruchomymi obrazkami i wszechobecnego wstrętu do czytania, taka zachęta do lektury pojawia się na okładkach coraz częściej. Od bidy można na to machnąć ręką bo film rzeczywiście taki jest!

Tytuł: Duża Ryba
Autor: Daniel Wallace
Wydawca: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2004

środa, 30 maja 2012

Frutti a tutti ;-)

Torino è un comune italiano di 906.057 abitanti, capoluogo dell'omonima provincia e della regione Piemonte. È il quarto comune italiano per popolazione dopo Roma, Milano e Napoli e costituisce il terzo polo economico del paese. L'agglomerato urbano che comprende i comuni vicino alla città torinese, si estende su una superficie di circa 1.100 km², creando così un'area urbana che secondo le stime dell'Eurostat conta 1.700.000 abitanti ed un'area metropolitana che l'OCSE stima attorno ai 2.200.000 abitanti. Bérgamo es una ciudad de Italia, capital de la provincia del mismo nombre, en la región de Lombardía, unos 40 km al noreste de Milán. Las estribaciones de los Alpes comienzan al norte de la ciudad.

piątek, 25 maja 2012

Całun Turyński

Jedno z niezwykłych miejsc, które udało mi się odwiedzić w Turynie. Przy placu św. Jana Chrzciciela znajduje się Katedra, w której od wielu lat przechowywane jest płótno z odbiciem zmasakrowanej ludzkiej postaci, powszechnie znane pod nazwą Całunu Turyńskiego. W katedrze jest kaplica Całunu. Płótno złożone zostało za szklaną ścianą, w dużej, podłużnej skrzyni. Klęczałem przed Całunem. Dawno nie modliłem się na kolanach. Przy klęcznikach pozostawiono modlitwę w kilku językach. Jest tam też rozmyślanie po polsku. Nie pamiętam o czym myślałem. Wiem tylko, że smutno mi było wychodzić. Spojrzenie rozmywa się, gdy oczy wilgotnieją. Zabrałem ze sobą tylko małą, złożoną na cztery części kartkę...

czwartek, 24 maja 2012

Latawiec

Pierwszy raz leciałem samolotem. Leci się mniej więcej podobnie jak rakietą, z tą różnicą, że w rakiecie nie ma pięknych stewardess no i na odprawę trzeba wcześniej przylecieć. Natomiast gdybym miał porównywać, to o wiele gorzej lata się w wahadłowcach bo tam okna podczas lotu muszą być cały czas zamknięte! Wiadomo: kosmos! Najwygodniej lata się promami kosmicznymi, z tym że w przypadku promów nie wolno wychylać się za burtę podczas startu i lądowania. Potem już można przemieszczać się po całym statku. Bilet na prom kosztuje 1 euro, na samolot 4 złote. Czyli bardziej opłaca się tam, gdzie jest euro, bo 4 złote jak to się wymieni na euro a więc 4 przez pół, to jest dwa, tzn. jeden a 4 to po wymianie jest jakieś 3,989901 złotych czyli razy cztery i wychodzi już w tej drugiej walucie czyli w euro ale po kursie w NBP. A więc jak widać to się bardziej opłaca! Bo jak się u nich ma tyle samo pieniędzy to jak wymienisz u nas to wtedy ma się tych pieniędzy więcej, czyli opłaca się! 

niedziela, 20 maja 2012

Bazylia na moim osiedlu

Lubię to miejsce. Lubię ten dom, gdzie zamieszkaliśmy z lękiem o jutro. Burze tu są jakieś inne niż te, które były tam. W ramionach burza nie taka straszna. Przypomniałem sobie dzisiaj, że nigdy jeszcze nie dziękowałem Ci za to, że mamy dom. Prawdziwy i szczęśliwy. Tyle Ci zawdzięczam, że można by obdarować takich dwóch jak ja i takie trzy jak Ty. Urodziliśmy się w tym domu na nowo. Zawsze nudzę o tym Panu Bogu. Lubię tu wracać gdy pachniesz po kąpieli. Lubię tu przebywać gdy czytasz swoje książki. Lubię tu zasypiać gdy słyszę Twój oddech. Już nigdy nie będziemy kochać! Bo my dawno wiemy, czym kochanie jest! :-)

czwartek, 26 kwietnia 2012

Święto Agaty

Na mojej osobistej liście fajnych Agat jest kilka kobiet. Agata - kuzynka. Wspierała mnie w trudnych chwilach, gdy jako bajtel przyjeżdżałem na wakacje do swoich dziadków. Dzisiaj piecze wyśmienite ciasta i robi pyszne torty! (Wiem, bo sprawdzałem!) Agata - przyjaciółka żony. Nie znam jej dobrze, ale wiele o niej słyszę. Dobrego. Pomogła nam kiedyś a ja ciągle myślę jak za tą pomoc jej podziękować.

Agata - żona Przyjaciela. Przyjaciel jest Chudzielcem (ja - grubasem). Nieczęsto u nich bywam, ale gdy już bywam to czuję się jak u siebie w domu. Ta właśnie Agata ma niezwykły kolor włosów. Nie wiem. Szukałem tej farby w sklepie a pani pytała mnie jaka to barwa. Ruda? Kasztanowa? Jesienna marchewka? Wiewiórka? Trochę szkoda, że nie możemy zagościć w Opolu tak, jak to planowaliśmy bo ta Wiewióra dzisiaj świętuje. Zaśpiewam więc pewnie coś przez telefon. "Sto lat" albo jaką inną pieśń biesiadną.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Krótka rozmowa z córcią.
- Kochanie, nie zakładaj tych papci bo one już na Ciebie nie pasują.
- (cisza...)
- Mówiłem Ci, żebyś nie zakładała papci, bo masz już większe nóżki.
- (cisza...)
- Myszko! Zostaw te papcie, one są już na Ciebie za małe!
- Tato! Ty sam jesteś dla siebie za mały!

niedziela, 15 kwietnia 2012

Psy Pańskie

Byliśmy dzisiaj na Mszy u dominikanów przy Stolarskiej. Prawie zawsze wchodzimy tam przez klasztorne krużganki. To taki przedsmak mniszej modlitwy, która w tym miejscu ma szczególny wymiar. Trzeszczały na krzesłach smutki. Dziękowałem Jezusowi za to, co przyniosły ostatnie dni. Miałem wrażenie, że te łacińskie śpiewy szybciej unoszą modlitwy do nieba. Siedzieliśmy w prezbiterium. To takie... dziwne miejsce. Niby za ołtarzem, a jednak przed nim. Stukały drewniane różańce upięte przy zakonnych pasach. Szumiały dyskretnie białe habity. Domini Canes :-)

sobota, 31 marca 2012

Popiół ma szlachetny smak

Pic from: forums.televisionwithoutpity.com
Myślałem wiele przez ostatnie dni i zadziwiałem się gdy patrzyłem na ten świat. Niebo mi zawisało takim zimnym, niebezpiecznym kikutem nad głową. Wychodziłem wieczorem. Tylko wtedy gwiazdy bywały bezpieczne. Tylko wtedy żadna z myśli nie przytłaczała na tyle aby sparaliżować umysł. Szedłem i cieszyłem się złą opinią. Rozważałem wszystkie swoje porażki, liczyłem przegrane bitwy, składałem w całość jakieś skrawki jakiejś wiary w coś i w kogoś, zbierałem jakieś nadzieje związane z jakimiś miejscami, w których kiedyś bywałem. Odczytywałem jakieś znaki, litery, słowa, które tworzyły kiedyś jakieś zdania, przesłania, komunikaty, ważne informacje. Spowiadałem się. Ktoś mnie pytał o coś kiedyś, coś komuś być może odpowiadałem, tłumaczyłem. Sypałem popiołem. Jakoś tak się składało, toczyło, przechodziło. Byli wokół mnie ludzie obojętnie jacy. Jakkolwiek bywało ktoś zawsze w pobliżu mnie był. Budziłem się jednak nad ranem i pierwsze, co wtedy widziałem - siebie jakiegoś takiego. Nie wiem. Trudno to nawet nazwać. Stawałem więc znów naprzeciw bezradnościom, cierpieniom i łzom. Dziwiłem się, że są ludzie bardziej słabi niż ja. Cieszyłem się, że nie ma mocniejszych ode mnie. A teraz? Wracam, kładę ciężką głowę na Twój brzuch. Słyszysz? Kiedyś wymarzymy dla nas jeszcze jeden świat. Obiecuję Ci to!

czwartek, 22 marca 2012

Chomiczówka

Ponoć Chomiczówka to jedna z wielu zwyczajnych dzielnic Warszawy. To co zwyczajne kończy się, gdy pojawiają się prawdziwe ludzkie historie. Gdy historia kilkunastu lat zamyka się w jednej piosence to albo to jest banał albo szczególny utwór. Ta piosenka to dla mnie taka nowa "Autobiografia". Dyskografia. Na dodatek w czasach gdy jeden wróg zamienił się w armie przeciwników. Wszyscy się rozsypali i nie wiadomo kto i gdzie teraz jest. Tęsknota za dzieciństwem pojawia się wtedy gdy świat dorosłych jest blisko świata umarłych. Płacz dorosłych pojawia się nie wtedy gdy coś boli ale wtedy gdy nie można powrócić do dzieciństwa. Bardzo lubię "Chomiczówkę" i zawsze jakoś wilgotnieją mi oczy przy niej.

niedziela, 11 marca 2012

Co tam ser! Będzie więcej dla mnie! Naprawdę ważne jest nasze postanowienie na Wielki Post a może i na dłużej. To właśnie pomysł mojej żony, cobyśmy w niedzielę w ogóle nie korzystali z telewizorni. Niedziela bez pudła! Rozmawiania, śmiania się i wspólnego myślenia jest przez to więcej i nawet udało się nam zrobić siestę. Tylko mi kopytka na obiad za twarde wyszły. W następną niedzielę obiad robi żona! :-)

Moja żona nie lubi sera wędzonego

Nie wiem jak to w ogóle jest możliwe. Przecież to jeden z najwspanialszych smaków jakie istnieją w naszej galaktyce. Mniamniuśny ser!

piątek, 9 marca 2012

smoleński Szmeges Reges

W różnych telewizorniach słyszałem, że przyczyną katastrofy był "generał pijany co w kokpicie zataczał się od ściany do ściany" no i prezydent, który naciskał pilota kciukiem i krzyczał "ląduj dziadu!"...

środa, 7 marca 2012

Czarno-biała wyobraźnia

Słucham kolejnej ścieżki dźwiękowej. Tym razem "Pingwin" z 1964 roku. Czarno-biały niezwykły obraz i dziwnie mi trochę jest, bo właśnie słucham a nie oglądam, choć obejrzałem go już co najmniej kilkanaście razy. Lubię ścieżki dźwiękowe z filmów, które lubię. Idę, wyobrażam sobie, słucham. Wiesz jak to jest słuchać film? Bo oglądać jak to jest wiesz :-) Niezwykłe uczucie. Można zobaczyć takie rzeczy, których oglądając się nie widzi. Można wychwycić słowa ale i więcej bo też znaczenie słów i znaczenie chwili namysłu przed wypowiedzeniem tych słów. Gdy słuchasz filmu wtedy słowa zamieniają się właśnie w taki obraz. Wtedy słyszysz także przedmioty choć nie masz pewności jakie te przedmioty są. Słyszysz ruch, choć nie wiesz kto go wykonuje. Wtedy zjawia się najbardziej kolorowa z wszystkich wyobraźnia. Czarno-biała wyobraźnia. Przestrzeń pachnąca parkietem i starymi meblami. A wiesz, że ja nie wiedziałem, że ten parkiet skrzypi? Zobaczyłem to dopiero wtedy, gdy słuchałem film. No i pachnie dokładnie tak, jak wypastowany parkiet przed Bożym Narodzeniem. Niezwykle słucha się filmów!


Niezwykle słucha się postaci, miejsc, wydarzeń, czarno-białej historii. To niebywałe czego można się dowiedzieć i co można odkryć w filmie tak właśnie go słuchając a nie oglądając. "Pingwin" jest niezwykłym filmem do słuchania. Cała fabuła opatrzona jest monologiem głównego bohatera. Słychać więc jego myśli, uczucia. Cudnie słucha się czarno-białych filmów.

sobota, 11 lutego 2012

bezbarwny, bezwonny i niedrażniący

Przykry i smutny był ten tydzień. W niedzielę wieczorem zapukali do nas strażacy. Pytali się czy wszystko jest w porządku, czy dobrze się czujemy. Potem weszli z czujnikami aby zmierzyć poziom tlenku węgla. Usłyszałem dźwięk czujników. Stado mrówek przeszło po mnie. Musieliśmy natychmiast wyjść z mieszkania. Zostały tylko na oścież otwarte okna i balkonowe drzwi. Na klatce schodowej spotkaliśmy prawie wszystkich sąsiadów z naszego piętra. Im także kazano wyjść na zewnątrz. Okropne zimno, bo mróz był wtedy bardzo duży. Całą rodzinę przewieziono do szpitala. Tej nocy karetka dosyć długo stała jeszcze pod naszym blokiem. Przy wejściu do klatki schodowej przygotowane były nosze. Dopiero dwa dni później dowiedzieliśmy się, że sąsiada nie udało się uratować :-(

Długo myślałem przez ostatnie noce. Znalazłem sporo wiadomości na temat zatrucia tlenkiem węgla. Jest bezbarwny, bezwonny i niedrażniący. Na początku boli głowa, a potem się zasypia :-(

wtorek, 7 lutego 2012

Wonderful Tonight

Tamtej nocy długo patrzyłem na Ciebie. Długi czas myślałem zanim znalazłem w sobie na tyle odwagi, aby poprosić Cię do tańca. Byłaś wtedy dla mnie zbyt piękna, zbyt delikatna, zbyt cenna. Bałem się, a przecież zawsze byłem odważnym mężczyzną. Drżałem mimo iż nigdy nie traciłem opanowania. Uroniłem łzę, choć była to dla mnie najwstydliwsza rzecz na świecie. Serce biło mi mocniej? Krew szybciej krążyła? Może tylko wydawało mi się, że te dźwięki pochodzą ze mnie. Noc kołysała się wtedy jak Twoje ramiona, dłonie, biodra. Odchylałaś co jakiś czas włosy. Bałem się na nie patrzeć. Obawiałem się tego momentu, tej chwili, w której utracę marzenia o Tobie zanim o nich pomyślę. Noc była wtedy tak piękna jak Twoje oczy. I gdy już pozwoliłaś mi na taniec, gdy poczułem ciepło Twoich dłoni, pomyślałem sobie wtedy: "Wyglądasz tak cudnie tej nocy". Wtedy nie powiedziałem tego głośno. Teraz nie mogę, bo śpisz i nie chcę Cię zbudzić. Wyglądasz tak cudownie tej nocy! Wyglądasz tak cudownie!

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Stuposiany

Malutka wieś w Bieszczadach, ok. 120 mieszkańców. Jeden z najstarszych ośrodków górnictwa naftowego na świecie. Kopalnie ropy naftowej istniały tu już przed 1884 rokiem. W 2006 roku zarejestrowano tam jedną z najniższych temperatur w historii Polski: –35 °C. Przed chwilką usłyszałem w radio, że w Stuposianach (godz. 6:55) jest –27 °C :-) Za chwilę zmierzę sobie ciśnienie. Ekspresem ciśnieniowym. Piję kawę z cynamonem. Gorąca kawa pachnąca. Bieszczady pachną w poniedziałek rano. Śnieg skrzypi. Lubić bądź nie lubić poniedziałku? A co mi tam!



ComScore

niedziela, 29 stycznia 2012

Tuż nad ziemią

Nieuchwytny punkt. Ulotne, uciekające, zacierające się w pamięci wydarzenia. Patrzę na moją wciąż rosnącą córkę. Zadaje mi mnóstwo różnych pytań. Niekiedy brakuje mi mądrych odpowiedzi. Ktoś mi powiedział, że w takiej sytuacji najmądrzej jest po prostu powiedzieć, że się czegoś nie wie. Tęsknię za naszym kolejnym dzieckiem. Kiedyś zastanawiałem się jak określić moją córcię. Jak opisać jej charakter, osobowość? Co w niej już jest, co z czasem ulotni się a co pozostanie na długie lata? Wczoraj znalazłem jedną fotografię, która wywołała uśmiech na twarzy i dała mi po części odpowiedź na te pytania. Ona naprawdę TAKA właśnie jest :-)

sobota, 21 stycznia 2012

Bardzo mi jest przykro, niestety muszę się wyprowadzić

Niedawno mieliśmy mały sprawdzian rodzicielskiej konsekwencji w wychowaniu. Już nie pamiętam dokładnie czego dotyczył spór. Musiałem jednak wypowiedzieć dosyć stanowczo słowo "NIE". Córcia rozpłakała się. Przez dłuższy czas chciała uprosić, wybłagać u mnie zgodę, ale ponownie wyraziłem swój sprzeciw.
- Nie! Myszko, nie rozumiesz co oznacza słowo "nie"?
- ... (płacz)
- Kochanie, nie ma naprawdę powodu do płaczu!
Gdy po chwili weszliśmy do niej, na stoliku leżała kartka...
- ... (łkanie! taka bardziej chwytająca za serce forma płaczu)
- Nic Ci to płakanie nie pomoże. Powiedziałem "nie!"
- ... (rozpaczliwe, pełne ogromnego żalu, tragiczne zawodzenie)
Córcia poszła do swojego pokoju. Popłakała jeszcze trochę a potem zapadła cisza. Widzieliśmy przez uchylone drzwi, że coś pisze. Gdy po chwili weszliśmy do niej, na stoliku leżała kartka...

piątek, 20 stycznia 2012

Wracam do domu

Są takie utwory, które czarują i pozostają zaczarowane na całe życie. Rosną im siwe włosy. Sam już nawet nie wiem. Czy to jest tak, że siwe włosy rosną? Czy raczej jest tak, że te włosy, które dawno już urosły, zmieniają swój kolor na siwy.

Siwe, srebrne, złote odcienie. To są właśnie te piosenki, kiedy myśli się o swoim życiu jak o powracającej nocy. Wracam więc do domu. Wracam, idę gdy jeszcze świat nie wie, że za chwilę się zbudzi. Idę do miejsca skąd wyszedłem. Wracam każdej nocy. Pierwszy pociąg. Zimne siedzenia. Dopiero za 20 minut zaparują szyby. Pojawią się wtedy na nich litery, słowa, rysunki. Tylko Ci, którzy nad ranem wracają do swoich domów je dostrzegą. Czwarta pięćdziesiąt pięć. First Train Home

czwartek, 12 stycznia 2012

Gwiazda? betlejemska?

W sobotę będzie u nas ksiądz po kolędzie. Ministranci wcześniej zapowiadają wizytę. Córcia usłyszała moją rozmowę z ministrantem. Gdy zamknąłem drzwi, padło pytanie:

- A jaka to kolęda tatusiu? Taka z wiatraczkiem??
- ...nie ma kolędy z wiatraczkiem Kochanie.
- Jest!
- Nie ma, Myszko.
- Jest!!!
- Ja nie widziałem takiej kolędy z wiatraczkiem, Słonko.
- A ja widziałam! U nas w przedszkolu była taka kolęda! I tam był jeden chłopczyk w środku co kręcił wiatraczkiem!!!

niedziela, 8 stycznia 2012

Męczydła wirtualne czyli córci blokowanie poraz pierwsze :-)

Pomyśleliśmy i rozmawialiśmy z córcią o prowadzeniu bloga. Tak trochę żartowałem, nawet nie pomyślałem poważnie o takiej możliwości. Decyzja była właściwie szybka, tylko nie wiem czy rozsądna z mojej strony. Tak więc chcąc nie chcąc stałem się nadwornym skrybą! Córcia mi dyktuje, ja piszę. Mam pisać tak jak ona mi dyktuje! Na razie nie bardzo zgadza się na jakieś stylistyczne korekty! Ma to swój urok. Jest autentyczne, takie jak ona. Piszemy więc, wybieramy design ;-)), wklejamy fotografie a potem muszę czytać jej to wszystko po dwadzieścia razy! Chyba najbezpieczniej (tak żeby mieć trochę czasu na swoje blogowanie) będzie uzupełniać jej stronę co weekend. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy za 27 lat! :-)

piątek, 6 stycznia 2012

Kasperro, Baltazarro, Zorro i Melchiorro

Trzech Króli. Niunia chorowała, więc poszedłem sam do Kościoła. Coś mi się pomyliło, bo przyszedłem godzinę wcześniej. Gdy się przychodzi do kościoła godzinę wcześniej wtedy jest taka niesamowita i kojąca cisza. Siedzę więc w ławce, patrzę na światełka, na rozbłyskane choinkowe ozdoby, na świątecznie przybrany ołtarz, na stajenkę betlejemską. Nie wiem czy tylko mi się wydawało, czy rzeczywiście przez moment zapachniało lasem. Modlę się. Dawno nie modliłem się w takiej ciszy. Przeważnie wiele hałasu wokół mnie i we mnie. Dawno nie chodziłem po takim pachnącym lesie. W Boże Narodzenie kościół pachnie lasem.

czwartek, 5 stycznia 2012

Nie mówi się "blog" tylko "blok!"

Dzisiaj po raz pierwszy pojawiła się myśl o mojej córci blogowaniu. Rozmawiałem z nią trochę na ten temat. Gdy już wstępnie zrozumiała na czym polega różnica między blogiem a blokiem, wtedy kazała mi napisać: "Zakochałam się w tej piosence! I szkoda, że ten pan nie jest mały bo bym się też w nim zakochała!" Już od kilku dni moje dziewczyny torturują mnie tą piosenką. Takie enigmatyczne, klimatyczne, osobliwe treści. Pomyślałem sobie dzisiaj, że na szczęście obok różnych dziwnych fju bździu, są i takie muzyczne trufle w wirtualnym świecie! Ale na marginesie jeszcze pytanie na jutrzejsze śniadanie: czy to kuzyn Stinga? Brat jego, syn a może szwagier pomagier? ;-)