piątek, 30 grudnia 2011

Płyty pleśniowe od mojego Przyjaciela

Danielo, to projekt Daniela. Buldog to projekt Piotra Wieteski. :-) Dopiero po długim czasie zacząłem słuchać Buldoga. Słuchać tak naprawdę. Od początku do końca. Dostałem tą płytę od mojego przyjaciela. Leżała mi na półce i tak sobie po jednym kawałku dawkowałem. Że to niby nie wypada, że dostałem a że nie słuchałem. No i żeby mi głupio nie było, że jeśli ktoś zapyta, to że powiem że nic nie wiem. No więc leżała ta płyta i pleśniała sobie. Jednak dojrzała wreszcie płyta do posłuchania. Płyta z przerostem pleśniowym. ;-) Lubię płyty pleśniowe. A do tego wino. Delektuję się więc tym Buldogiem od jakiegoś czasu. Dzisiaj pracuję do 12:00, córcia chora, więc będziemy się kurować i posłuchamy Buldoga karnawałowo, głośno! :-)

wtorek, 27 grudnia 2011

Podrobowe rozmowy

Jeszcze przedświąteczne zakupy w supermarkecie. Jestem z córcią na stoisku mięsnym. Czekam na swoją kolej a córa ogląda to, co jest w szklanej gablocie-chłodziarce.
- Tato! A co to jest?
- To jest wątróbka kochanie.
- A z czego jest ta wątróbka?
- Ze świnki kochanie.
- Blłeeeeeee! Nie lubię takiego czegoś!

Po chwili znów słyszę pytanie:
- Tato! A co to jest?
- To są nerki kochanie.
- A z czego?
- Ze świnek.
- Blłeeeeeee! Nie lubię takiego czegoś!

Po jakimś czasie pytanie się powtarza:
- Tato! A co to jest?
- To są ozorki.
- A co to są ozorki?
- Języki.
- A z czego?
- Z krówki kochanie.
- Blłeeeeeeeee!

Już wydawało mi się, że ciekawość została zaspokojona, gdy usłyszałem:
- Tato! A co to jest?
- To są kurczaczki.
- A z czego?
- Z niczego. To są po prostu kurczaczki.
- Ale z czego one są!??? Ze świnki czy z krówki?

sobota, 17 grudnia 2011

Sodade

Była dla mnie zupełnym zaprzeczeniem tego, czym i kim są współczesne gwiazdy. Miała w sobie tyle skromności, że można byłoby obdarować nią celebrytów na całym świecie. Śpiewała tak, że nawet przy największych problemach rodziły się w sercu ciepłe uczucia. Od lat miałem takie pragnienie, aby zobaczyć jak boso wychodzi na scenę i usłyszeć jej czarujący głos, który zawsze poruszał się na krawędziach ludzkich pragnień i tęsknot. Jeśli w smutku może być zamknięta odrobina nadziei, to niech to na zawsze pozostaną Wyspy Zielonego Przylądka! Cesaria Evora zmarła dzisiaj mając 70 lat :-(

piątek, 16 grudnia 2011

Nie poszliśmy do biblioteki, wiater wiał taki, że nas na strzępy chciało potargać! No i jakoś tak miłośnie się zrobiło do Ciebie. Się znów zakochało. Się mówiło Ci już kiedyś, że w piątki uważaj! Bo Się zakochuje się w Tobie! I aż strach pomyśleć co Się w nocy będzie się działo i robiło. Pod warunkiem, że nie zaśnie Się... ;-)

Wstawałem w rozciągniętej czasoprzestrzeni. Godzina 5:21. Zrobiłem kanapki. Potem kawa rozeszła się po całym mieszkaniu. Lubię robić dla Ciebie kanapki z serem i papryką. Pachnie wtedy tak jakoś swojsko. Najbardziej lubię pakować te kanapki w papier śniadaniowy. Szeleści wtedy ten papier ciekawie. No i jest ekologicznie ;-) Poza tym ciężko od samego rana, że dałem się znów ponieść. Łzy pieką jeszcze bardziej gdy jest mróz. Łza wtedy jest jak sopel. Tyle razy już obiecywałem sobie. A może nie sobie to obiecywałem? Może to komuś innemu? Już nie pamiętam, ale pamiętam gdy byłem bity. To najstraszniejsze bicie serca. Boję się mimo iż mam 39 lat. To dzisiaj nie śnieżny płacz. To dzisiaj tylko żal, że się chce być dobrym a jakoś nie wychodzi. Buntuję się. Ale też żal, że się jest dobrym a ciągle kłody pod nogi. Ciągle wiele kłód pod nogi i prawie już całe lasy tych kłód. Buntuję się i jestem wściekły. Na Pana Boga. To taki kres sił, który mi czasem przychodzi. Chciałbym Mu kiedyś to wykrzyczeć. Że jestem na Niego bardzo, bardzo zły. Pozostaje tylko zdumienie. Dlaczego uśmiecha się gdy Mu o tym piszę?

Dzisiaj skończę Herberta. Pójdziemy do biblioteki oddać książki i pewnie weźmiemy coś ciekawego na święta.

środa, 14 grudnia 2011

Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały

Mieszkam w wysokiej wieży otoczonej fosą
Mam parasol, który chroni mnie przed nocą
Oddycham głęboko, stawiam piedestały
Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały

Stawiam świat na głowie do góry nogami

Na odwrót i wspak bawię się słowami
Na białym czarnym kreślę jakieś plamy
Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały

Mieszkam w wysokiej wieży, ona mnie obroni

Nie walczę już z nikim, nie walczę już o nic
Palą się na stosie moje ideały
Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały

Stawiam świat na głowie do góry nogami

Na odwrót i wspak bawię się słowami
Na białym czarnym kreślę jakieś plamy
Jutro będę duży, dzisiaj jestem mały


                                      Sztywny Pal Azji

sobota, 10 grudnia 2011

Jak narodził się Prudnik

Prudnik to bardzo stare miasto. Ma 39 lat. Lubię stare miasta. Ułożone, monotonne i posprzątane. Lubię stare miasta na przedmieściach brudne, ciekawe i niepokojące. Zmęczone, na wpół zgięte kamienice. Zapach piwnic z węglem, drewnianych skrzynek, półek z kompotami i ogórkami kiszonymi, drewna czekającego na porąbanie i tego drewna, które czeka na wrzucenie do kaflowego pieca. Widok pajęczyn, wyschniętych much, zakurzonych parapetów. Chłonę zapach ciemnych korytarzy, dźwięk skrzypiących schodów, kiwające się poręcze, różnorodność wycieraczek, budki dla ptaków i błyszczące kawałki słoniny dla sikorek. Lubię zapach wywieszonego wczesnym rankiem prania, dźwięk trzepanych dywanów. A wieczorem gdy sztywne, zmarznięte na kość pranie zacznie swój rytualny stukot, patrzę na twarde prześcieradła, zmrożone ręczniki i kołyszącą się bieliznę. Stare miasto zimą jest zmarznięte, skrzypiące, spokojne, przedświąteczne. Stare miasto ma chodniki i oczy zasypane  piaskiem i solą.

Czytam Herberta. "Raport z oblężonego miasta". Lubię stare miasta, choć smuci mnie i niepokoi to, że
pozostało nam tylko miejsce przywiązanie do miejsca
jeszcze dzierżymy ruiny świątyń widma ogrodów i domów
jeśli stracimy ruiny nie pozostanie nic


Czytam wspaniałego, smutnego Herberta.