Ten wpis najprawdopodobniej świadczy o magicznej mocy mojej córki, o sile Jej perswazji, o potędze przemawiania do rozsądku, o skutecznej w końcu groźbie: "Tato! Bo już nigdy nie podrapię Cię po plecach!" Dlatego właśnie po ponad pięciu latach przerwy powróciłem do pisania na moim dziwnym-głupim-śmiesznym blogu. Po co to komu? Dzisiaj każdy może publikować. Nawet jeśli nie potrafi pisać. Po co więc dodatkowo moje osobiste wypociny? Niech to będzie taki CZELENDŻ dla mojej córki! Na lepszy tekst. Na fajniejszy pomysł. Na więcej lajków! :-)
Niech więc się stanie pierwszy wpis: Wakacyjna wycieczka nad Zalew Zesławice.
To taki zalew niedaleko nas, gdzie można fajnie pospacerować, odpocząć na świeżym powietrzu, poleżeć na zielonej świeżej trawie, pochodzić na bosaka. To takie ciekawe miejsce gdzie pływają ciągle zgłodniałe łabędzie i zaczepne dzikie kaczki. No i w końcu to taki teren, gdzie lubią rozrabiać bobry! Łobuzeria! Niektórzy ludzie przyjeżdżają tutaj nawet z własnym grillem, dlatego czasami można poczuć tam drażniący miły zapach pysznej karkówki albo jakichś kiełbasek!
Nie trzeba wiele aby fajnie się tutaj poczuć. Wystarczy zabrać ze sobą kawałek koca, kilka jabłek, dwie kanapki, batonik, sok albo wodę mineralną. A potem już tylko leżysz sobie, zakładasz nogę na nogę albo nią machasz, gapisz się w niebo, mierzysz "na oko" poziom oraz intensywność błękitu albo po prostu zastanawiasz się: "Czy te chmury są miękkie i czy jakby się na nich położyć, to będzie wygodnie jak na materacu z Ikei...?"
Ten Zalew Zesławicki to właściwie są dwa zbiorniki które zbudowane zostały jako ujęcie wody dla niektórych osiedli Nowej Huty. Jest tam zapora która powoduje spiętrzenie wody pomiędzy małą rzeką Dłubnią a Zalewem. Sam zalew powstał ok. 1950 roku ale przestano pobierać z niego wodę dla mieszkańców w czasie, gdy blisko Krakowa powstał w Dobczycach inny, o wiele większy zbiornik.
oczy-wiście! czyli blogowy imperatyw osobisty
o mnie; o tym, co lubię; o tych, których kocham
sobota, 28 lipca 2018
poniedziałek, 10 grudnia 2012
Wpis gorący z rumem!
foto: blogoprowadzeniudomu.blogspot.com |
poniedziałek, 26 listopada 2012
poniedziałek, 29 października 2012
Eine mal ist keine mal
Po Targach we Frankfurcie było trochę odpoczynku. Nie dopisała nam pogoda, ale zasmakowaliśmy w klimacie oraz w smakach Bawarii i Tyrolu. To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Na długo pozostaną w mojej pamięci złotoczerwone podnóża Alp, przechodzące leniwie przez jezdnię krowy i zapach bawarskich serów. Na pożegnanie zrobiliśmy sobie mało bawarski ale za to miły wieczór. Do tej pory piwo lano nam w kufle a tym razem whisky zaznaczyła swój aromat aż po długie godziny nocne. Miły to czas i dobre wspomnienia zostaną na lata.
środa, 10 października 2012
Willkommen auf der Frankfurter Buchmesse!
Od 10 do 14 października we Frankfurcie odbywały się największe na świecie Targi Książki. Dla mnie to zupełnie nowe i pierwsze doświadczenie związane z tak dużą imprezą wydawniczą, książkową. Przed wyjazdem wiele słyszałem o frankfurckich Buchmesse ale dopiero pobyt tam ustawił moje wyobrażenia na realnym poziomie :-) prawie 7000 wystawców z całego świata. Wszystkie kontynenty. Ponad 280 tysięcy odwiedzających. Na tegorocznych targach we Frankfurcie przygotowano specjalne prezentacje wspierające wydawców we wprowadzaniu technologii cyfrowych. Wydaje się, że jednak bez cyfrowego wymiaru wydawnictwa już się nie obejdą. Obywatelu! Zamień lapa na taba! ;-)
Ogromna, robiąca wrażenie, bardzo dobrze zorganizowana (już od średniowiecza) impreza!
Ogromna, robiąca wrażenie, bardzo dobrze zorganizowana (już od średniowiecza) impreza!
piątek, 5 października 2012
Opuszczony
Już łzy mnie opuściły
i tylko czasem
trzęsą się śmiesznie plecy
w dłoniach zamykam twarz
To są chwile słabości
gdy nagle sobie przypomnę
różowe półksiężyce
wschodzące z nad Twoich palców
Lub jakieś zdanie z listu
"czekam Ciebie po śmierci"
lubi cień mój na peronie
kiedy pociąg odjeżdża
Potem przychodzi tępy spokój
ucichły smutek greckiej wazy
i doskonałość samotności
Opuszczony nawet przez łzy
opuszczony przez gest wymowy
pięknie załamanych rąk
Zbigniew Herbert
Już łzy mnie opuściły
i tylko czasem
trzęsą się śmiesznie plecy
w dłoniach zamykam twarz
To są chwile słabości
gdy nagle sobie przypomnę
różowe półksiężyce
wschodzące z nad Twoich palców
Lub jakieś zdanie z listu
"czekam Ciebie po śmierci"
lubi cień mój na peronie
kiedy pociąg odjeżdża
Potem przychodzi tępy spokój
ucichły smutek greckiej wazy
i doskonałość samotności
Opuszczony nawet przez łzy
opuszczony przez gest wymowy
pięknie załamanych rąk
Zbigniew Herbert
poniedziałek, 17 września 2012
Doładowanie karty
W sobotę wybraliśmy się na krótki spacer a jednocześnie chcieliśmy doładować kartę (bilet miejski) . Mówię więc do córki:
- Myszko, ubierz się bo idziemy z mamą na spacer i przy okazji doładujemy sobie kartę.
- Tato! A co to znaczy doładować kartę?
- Myszko, ubieraj się!
- Ale co to znaczy doładować kartę?
- Guzdrzesz się dzisiaj bardzo! Jeśli chcesz iść z nami na spacer to się pospiesz.
- Ale co to znaczy doładować kartę!???
- Żeby doładować kartę trzeba ją wyciągnąć z portfela i zrobić tak: "A masz! A masz! Ty karto niedobra! Bum! Bach! A ty karto! A masz!! Buch! Pum!" ;-)
Zapadło milczenie a po chwili córka pyta:
- Tato, dla dlaczego mama nie może tego zrobić w domu?
- Myszko, ubierz się bo idziemy z mamą na spacer i przy okazji doładujemy sobie kartę.
- Tato! A co to znaczy doładować kartę?
- Myszko, ubieraj się!
- Ale co to znaczy doładować kartę?
- Guzdrzesz się dzisiaj bardzo! Jeśli chcesz iść z nami na spacer to się pospiesz.
- Ale co to znaczy doładować kartę!???
- Żeby doładować kartę trzeba ją wyciągnąć z portfela i zrobić tak: "A masz! A masz! Ty karto niedobra! Bum! Bach! A ty karto! A masz!! Buch! Pum!" ;-)
Zapadło milczenie a po chwili córka pyta:
- Tato, dla dlaczego mama nie może tego zrobić w domu?
Subskrybuj:
Posty (Atom)