środa, 28 lipca 2010

Książki na wacie

Pamiętam, że był kiedyś dosyć popularny taki "element garderoby" jak kurtka na wacie. Młokosom należy się wyjaśnienie, że nie chodzi bynajmniej o cukrową watę, ale o tworzywo, które stanowiło wypełnienie tego, co również było nazywane kufajką albo po prostu waciakiem. Popularny waciak był częścią zimowego ubrania roboczego, ewentualnie wierzchnim odzieniem menela wracającego nocną porą z piwnego baru. Mimo, iż (ponoć) ogrzewał i chronił przed zimnem, to jednak dawno już wyszedł z mody a miejsce waty zastąpiły sto razy lepsze... wypełniacze ekologiczne.

Dzisiaj "dopasowując się" do unijnych dyrektyw powolutku jesteśmy oswajani z faktem znaczących zmian w kwestii wydawania i sprzedawania słowa drukowanego. Wczoraj przeczytałem odpowiedź Ministerstwa Finansów na zapytanie Prezesa PIK-u w sprawie wprowadzenia podatku VAT na książki i publikacje drukowane. Jakby nie liczyć, wychodzi na to, że podatek VAT dopadnie branżę wydawniczą a rykoszetem poleci pewnie to "dopadnięcie" w stronę czytelników. Kocham (i czytam) książki, więc nie zachwycają mnie takie rykoszety.

Kiedyś bywało tak, że posłańcom obwieszczającym złe nowiny robiono różne brzydkie rzeczy albo po prostu posyłano ich dusze na zaoczny sąd ostateczny. A teraz? Kogo w dyby zakuć? Komu trzepnąć rękawicą po pysku? Komu choć uzębienie przepierzyć, aby dać upust swojemu niezadowoleniu? Czy to w ogóle przystoi? Takim emocjom dawać wyraz? Jeszcze by kto posądził miłośnika słowa drukowanego, co na co dzień z poezją i prozą obcuje, o barbarzyńskie zapędy! Jeszcze by miłośnik taki zatracił czułość na muzy i ochotę do zgłębiania białych kruków, czytadeł, reprintów, woluminów i wolumenów, arcydzieł, inkunabułów, ksiąg i zwojów. A na cóż to komu? Niech naród kulturę zgłębia masowo: stadion, kabaret, fajka i plastikowy kubek z piwem. To ci dopiero wyżyny!  Wpiernicza mnie więc, wkurza, wyprowadza z równowagi i doprowadza do szewskiej pasji VAT na książki! Na piwo może być VAT! Nie na książki! Oj chlasnąłbym komu rękawicą po pysku! :-)

Post Scriptum: Napisałem, że na piwo może być VAT? Hmm... Trochę się zagalopowałem. Przepraszam. Wycofuję! Tzn. na ŻYWIEC może być, ale na TATRĘ nie! ;-)

2 komentarze:

  1. Hej mistrzu ;)
    z tym vatem na książki, to zaiste nie jest kolorowo. Jednakże na temat trzeba też spojrzeć z innej strony. Jeżeli "książka" jest "dobrem" intelektualnym, to nie różni się ona niczym od np. płyty CD z muzyką, czy DVD z filmem. A nie da się zaprzeczyć, że te ostatnie podatkiem obłożone są od dawien dawna. Mamy więc tu pewną dyskryminację pewnej grupy "artystów", którzy żyją ze swej twórczości. Nasze Ministerstwo Finansów raczej nie zwolni z podatków muzyki i filmów, czy gier, woli wprowadzić podatek na książki i zrównać wszystkich do jednego mianownika. I kto za to zapłaci?? Pan, zapłaci, Pani zapłaci, My zapłacimy - Społeczeństwo!!!
    Ale dziurę trza łatać, najłatwiej z kieszeni podatników. Jednakże wątpie, że wprowadzenie podatku wpłynie znacząco na zmniejsze czytalności czy sprzedaży książek - będzie jedynie na poczatku większe niezadowolenie całego łańcuszka od autora, poprzez wydawcę i pośredników na czytelniku kończąc, ale i nad tym przejdzie się w końcu do porządku dziennego. A na TATRĘ MOCNĄ zdecydowanie trza wprowadzić zwolnienie z podatku jak DOBRO NARODOWE !!!!!!

    Pozdruffka
    Danielo
    www.myspace.com/danieloleo

    OdpowiedzUsuń
  2. To dopiero prawdziwy komentarz: pierwszy i na dodatek długi! :) Dziękuję! Odpowiadając:

    Masz wiele racji. Zapewne miłośnicy książek nigdy z nich nie zrezygnują i podatek, choć odczuwalny, to jednak nie zniechęci do czytania. Przyznaję, że nie myślałem nigdy o wspomnianej przez Ciebie "dyskryminacji". Rzeczywiście tak jest od dawna. Sprawiedliwie jest jeśli myto dotyczy zarówno mostu jak i rzeki. Wolałbym jednak, aby fiskalne zobowiązanie oddane było przynajmniej po części autorom, twórcom i wydawcom niż trafiało w całości do państwowej kiesy. Pozdrawiam!

    PS. Podatkiem na piwo a raczej piwem zajmę się nieco później.

    OdpowiedzUsuń