piątek, 18 lutego 2011

meta-fizycznie czyli szczęśliwie!

byłem jeszcze w styczniu na jasełkach, w przedszkolu naszej córci. po przedstawieniu rodzice i dziadkowie raczyli się ciastem i pili kawę a dzieciarnia szalała na dywanie. po raz pierwszy na własne oczy zobaczyłem wtedy, że dla przedszkolaków prawa fizyki mają raczej małe znaczenie a wręcz zupełnie nie determinują ich funkcjonowania...

najwyraźniej można to zauważyć podczas przedszkolnej zabawy na tzw, "kupę" albo "na kupie"... polega ta zabawa (właściwie jest banalnie nieskomplikowana choć elementów niezrozumiałych jest w niej wiele) na tym, że dzieciaki w jednym momencie, na jakieś wykrzyczane hasło, np: "Atakujemy Marcina!!!!!!!!" rzucają się wzajemnie na siebie! dowolność, przypadkowość, konfiguracja zderzeń i układ poszczególnych poziomów rosnącej ciągle "kupy" jest właściwie... nie do wytłumaczenia

nie da się zapewne także wyjaśnić jakim cudem dzieciarnia podczas takiej "zabawy" swobodnie ignoruje i przekracza wszelkie prawa fizyki, z przyciąganiem ziemskim włącznie... no bo na przykład nagle z tej kotłowaniny wylatuje ponad "kupę" chłopiec i jest tak unoszony przez rękę jakiejś dziewczynki co najmniej minutę... to pewnie jest dla niego dosyć przyjemna część zabawy, bo okazuje się, że jest on atakowanym Marcinem! po pewnym czasie ręka wciąga chłopca ponownie do "kupy"... po tym wessaniu motłoch przesuwa się powoli w stronę ściany, gdy kilka głów w nią uderza, "kupa" instynktownie zmienia kierunek i tym razem pełznie w stronę drzwi wejściowych...

ilość zagięć i skrzywień na poszczególnych kończynach poszczególnych dzieci daje kolejny argument za tym, że prawa fizyki w wieku przedszkolnym są właściwie niepotrzebne... z ciarkami na plecach patrzę więc na to w jaki sposób moja córcia wplątuje nogę między głowę swojego kolegi a ręce dwóch innych koleżanek... tak zawiązany supeł (gwarantuję to!) jest nie do rozwiązania normalnym sposobem i naturalnymi siłami fizycznymi... tylko siła woli, cierpliwość, perswazja i ewentualnie zdanie "Myszko! Idziemy do sklepu kupić smakołyki!?" jest w stanie sprawić, że węzeł... sam się rozpadnie...

spotkanie kończy się a gdy na sali słychać wyraźne nawoływanie rodziców i dziadków, wtedy "kupa" powoli mięknie, pulsująco rzednie, opada choć jeszcze jest jakby w konwulsjach, jeszcze ma w sobie trochę energii... jeszcze ma nadzieję, że nawoływania rodziców i dziadków to tylko zakłócenia w percepcji rzeczywistości... nawoływania nasilają się... "kupa" ostatecznie opada na przedszkolny parkiet, uchodzi powietrze, z poskręcanych nóg, rąk i głów wyłaniają się dzieciaki, czerwone na buźkach, z mokrymi włosami, spocone, jakby właśnie wyszły z sauny, SZCZĘŚLIWE!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz