poniedziałek, 21 lutego 2011

Wierność jest sexy!

Kiedyś chodziłem na siatkówkę. W kilkunastu chłopa wynajmowaliśmy salę gimnastyczną, żeby pograć, pokopać, wyszaleć się, wypocić całotygodniowe stresy, zdenerwowania, złe emocje i frustracje. Trzaskaliśmy wtedy godzinę w "kosza" a potem w "siatkę" i jeszcze na dobicie w "nogę". W szatni rozwijały się nieraz dyskusje, jak to między chłopami: o babach. Odpowiadając kiedyś na dosyć mocne przekonanie mojego kolegi o tym jakoby każdy chłop miał dwie baby (właściwą i tą "na boku") wspomniałem o wierności, o tym, że kocham moją żonę, że jestem szczęśliwy i że być może dlatego nigdy nie myślałem o tym, o czym "każdy normalny chłop powinien czasami pomyśleć". Pamiętam tamte reakcje, uśmiechy politowania i pobłażliwą ciszę, która zaraz po wyjściu z szatni przerywana była "szewskimi komentarzami".

Wiele radości dają mi takie komentarze. Jakąś dziką, wewnętrzną satysfakcję. Nie wiem czy to dobra reakcja. Trochę staram się rozumieć ich widzenie świata, trochę mi ich żal, trochę chciałbym ich usprawiedliwiać, bo może nie każdy jest takim szczęściarzem jak ja. A może to to nie kwestia fartu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz