czwartek, 10 lutego 2011

w Warszawie sen o sławie...

Łazi za mną ta piosenka Piotra Bukartyka. Pląta się mi pod nogami, ciągnie się za mną. Aż tak, że przechodząc po pasach taksówkarze trąbią: "Panie! Coś wlecze się za panem!" A ja spoglądam za siebie artystycznie. To sznur z supełkami bzdur. Faktycznie. Średnio optymistycznie i płakać się chce. A jednak ta historia śpiewana jakoś dziwnie bliska się zdaje. Z nosa kapie. Wiosna już człapie i psy biegają. Znaczą teren. Trzeba więc uważnie chodzić. Ja tak chodzę. Stąpam. Szukam pracy. Gimnastykuję się. Ekwilibrystyka - takie właśnie poszukiwania. Jak cyrkowa sztuka. Prężę się, nadymam, skaczę i żongluję. Słucham tej piosenki i nadzieję mam...

...staję u jej bram i wołam "pomóż nam!"
wszak pokonałem tak długą drogę!
A ona na to mi: "chłopaku chciałabym,
ale nie mogę! na prawdę nie mogę!

1 komentarz: