poniedziałek, 1 listopada 2010

***

chodziłem po cmentarzu
mój pierwszy siwy włos
w to święto
zza światów głos

nie chcemy umierać!
na głowie krzyczały anioły
leciały włosy jak liście
w doły!
w doły!
w doły!

(Kraków, 2008-11-01)

środa, 6 października 2010

Spośród impresjonistów...

...najbardziej lubię tą malarkę. Prosta, konkretna, dbająca o szczegóły a jednocześnie potrafiąca trafnie i syntetycznie ująć istotę rzeczywistości. Skutecznie dąży do oddania zmysłowych, ulotnych momentów – "złapania uciekających chwil", nazwania metafizycznych odniesień i relacji pomiędzy kreacją rzeczywistości a jej interpretacją. Obraz nosi tytuł... "Księżniczka". :-)

wtorek, 5 października 2010

Ludzkie twarze, świńskie ryje

Zastanawiałem się nad panem ex-peło Januszem. Jego wystąpienie z partii skojarzyło mi się z wystąpieniem pewnego księdza; tzn. z porzuceniem przez niego kapłańskiego stanu. Przed laty zasłynął ten duchowny z napisania i opublikowania książki "Byłem księdzem". Zyskał dosyć sporą popularność w kręgach antyklerykalnych, ale również nieznacznie (niektórzy mówią, że bardzo) te kręgi poszerzył. W różnych recenzjach tej książki, które się wówczas pojawiały znaleźć można było określenie "literatura faktu". To, co na papierze zostało napisane niekoniecznie z samego faktu napisania jest literaturą; a jak to, co napisano wtedy miało się do faktów, to już inna historia.

Potem był facet, który powiedział "Nie!". Jak powiedział - tak zrobił. Tygodnik na długi czas i dosyć skutecznie wyparł z domów resztki przyzwoitej prasy a tych, którzy nigdy gazet nie czytali zmotywował do systematycznych zakupów nowego tytułu. Ideę, główną myśl, zasadniczy nurt tego tygodnika mógłbym streścić słowami wypowiedzianymi zresztą przez samego Jerzego Urbana (apelacja złożona przed przed Trybunałem w Strasburgu): Mnie chodzi o to, żeby uzyskać strasburski wyrok dotyczący tego, że wolno kpić z papieża, a nie tego, że proces był niewłaściwie prowadzony. Szczegółów nie wymieniam, bo w cyberprzestrzeni, nawet po latach, wiele na ten temat znaleźć można.

Teraz ex-peło Janusz. Gdzieś tam po cichu, już od dłuższego czasu spodziewałem się antyklerykalnych fajerwerków w jego wykonaniu. Nie trzeba szukać wrogów za płotem. Wystarczy prześledzić starcia pana Janusza z Jarosławem Gowinem. Ze swoim partyjnym kolegą niektórzy lubią piwo pić, a tutaj jeno iskry się sypią i wióry lecą! Przy takim zestawieniu coś wcześniej czy później trzasnąć musi. Ciężko mi to wszystko jakoś ogarnąć i w tym wszystkim jakąś sensowną całość zobaczyć. Miotałem się niedawno w rozmowie z moim znajomym, bo nie wiedziałem jak mu niektóre z tych rzeczy wytłumaczyć, jakich argumentów użyć. Znalazłem jednak coś, co wydaje mi się, jest dosyć trafnym ujęciem rzeczy w słowa. Może dlatego tak trafnym, że wypowiada je sam pan Janusz na swoim blogu:

Chrystus objawił się współczesnemu sobie światu w wieku trzydziestu trzech lat. I po roku umarł. Można by powiedzieć:  jak szybko zrezygnował! Być krzyżowanym nie raz jeden, ale tysiące razy! Umierać każdego dnia przez dwadzieścia cztery lata! Nie zadowolić się spektakularnym, jednym zgonem, przez który przechodzi się do historii, ale po cichu, po wielkiemu cichu umierać co godzinę! Oto jest wyzwanie! (...) Jestem małym, zwykłym człowiekiem i jestem po stronie matki, która z wielkiej miłości, chcąc ulżyć cierpieniom, pragnie sama dać zastrzyk śmierci swojemu ukochanemu synowi. Jestem po stronie tej matki – a nie po stronie Boga. (wpis z 4. marca 2009 r.)

Mrocznie się zrobiło? Nie. Może trochę dziwnie i nieco śmiesznie :-)

czwartek, 23 września 2010

Jejuś Aniołek

Czytałem córeczce "Jejuś Aniołka". Bohaterami tej bajeczki są Julka i Tymek - dzieci, którym popsuły się... sny. Jejuś Aniołek to specjalista od snów. Którejś nocy pojawia się nagle u pięcioletniej Julki i za pomocą magicznego młynka przechodzi razem z dziewczynką do krainy snów oraz sennych marzeń. Fajna to bajka! Pełna uśmiechu, dziwacznych opisów jeszcze dziwaczniejszych postaci i Julkowych snów. Czytam z zaciekawieniem, śmieję się prawie do łez a moja córka patrzy na mnie trochę dziwnie i podejrzliwie... A może właśnie bajki to taki podstęp kogoś z Nieba? Aby dorośli pobujali trochę w obłokach? By choć przez moment było im blisko do takich Aniołów jak Jejuś?

Najbardziej jednak urzekło i wzruszyło mnie to, co często w słowa trudno ująć a o czym jeszcze częściej zapomnieć łatwo. Może trzeba czasami poczytać bajeczki, aby na nowo odkryć życiowe prawdy:

Po raz trzeci (Jejuś) już nie czytał, bo nie starczyło mu cierpliwości. A to co przeczytał, to była poradka-zagadka, która brzmiała tak:

Jeśli chcesz rozwiązać problem,
czy to świątek, czy to piątek,
musisz dotrzeć aż do miejsca,
gdzie kłopot ma swój początek.

środa, 22 września 2010

Lamusownia...

Takie coś spotkałem wczoraj rano, na przystanku autobusowym przy Moście Grunwaldzkim. A na tym czymś sprayem napisane: LAMUSOWNIA - SANATORIUM ZBĘDNYCH ODPADÓW... Lamusownia. Lamusownia? Google. Lamusownia. Enter... i wszystko jasne :)

środa, 15 września 2010

Sosnowo...

Ten sosnowy las jest przedziwny. Drzewa i kosodrzewina. Magiczny las górski i morski. Cudowny las nadmorski. Idę nim tak, jakbym go jedynie oddychał. Oddycham nim tak, jakbym tym lasem szedł. Daleko. Przed siebie, poza kres nieistotnych spraw, nieważnych rzeczy, banalnych trosk, słodkich łez, zranień i łez słonych. Idę nim więc a stopy spływają mi po twarzy jak te jedne i drugie płakania. Tęsknota i szczęście to takie dwa uczucia często bardzo blisko siebie. Patrzyłem przez łzy na ten las. Przez szczęścia grochy i przez te drugie.

Ten las sosnowy jest prawdziwy. Tylko taki las realny jest. Wiele lat temu byłem już w takim lesie. Idę więc i nasłuchuję i wypatruję tego chłopca uśmiechniętego, beztrosko biegającego między drzewami, skaczącego po wydmach. Słyszę jego śmiech, widzę zadziorną czuprynę i niebieskie, morskie oczy. Biegnę. Zaczynam w coraz-szybszym-biegu, w pogoni za nim myśleć, że to już tak blisko, że tym razem może się udać. Uchwycić go i na zawsze takim, bądź tylko na chwilę pozostać... Łzy ulatują jak motyle. Jeden dzień - to ich życie. Taki ten las jest.

Tylko sarnę zobaczyłem. Tylko tą sarnę widzieliśmy przez moment, przez ulotną mgnienia-oka chwilę. Przedziwna cudna sarna o niebiesko-lazurowych oczach i zadziornej czuprynie chłopca sprzed lat. Patrzyłem w to lustro-las. Widziałem i nie wiedząc o sobie nic, patrzyłem na piasek i już nie byłem pewien czy szum ten to mowa drzew czy morski tłum. Z lasu ona brzmiała jak morskie szepty białych grzyw, z lasu wylatywała ta mowa do mnie. W morzu meduzy widzieliśmy! Pomiędzy palcami mi pływały o tak! Tak mi meduzy właziły między palce moje! Zobacz: o tak! Meduzy! Meduzy! Galaretki i kisiele wspaniałe! Meduzy - budynie powabne smakowicie pływające! :)  Jurata-Hel, Wtorek, 24 sierpnia

poniedziałek, 6 września 2010

Gdy jest źle, wtedy myślę o naszej miłości

Ludzie są jak wiatr. Jedni lekko przelecą przez życie i nic po nich nie zostaje, drudzy dmą jak wichry, więc zostają po nich serca złamane, jak jakieś drzewa po huraganie. A inni wieją jak trzeba. Tyle, żeby wszystko na czas mogło kwitnąć i owocować. I po tych zostaje piękno naszego świata... (Krystyna Siesicka)

Myślę czasami z drżeniem o tych dniach, w których obumrze dusza. Obawiam się tych dróg, które prowadzą w bezkres. Nie chciałbym odejść zbyt daleko, by nie utracić możliwości powrotu. Da się odejść w takie strony? Ostatnie dni to dosyć przygnębiające zakończenie wakacji. Patrzę znów na córkę. Na jej uśmiech. Jest w tym jakaś magia, która mnie przyciąga, choć samemu trudno mi się uśmiechać. W nocy tuliłem się do Ciebie. Było mi tak bardzo ciepło! Chciałem Cię obudzić i powiedzieć o tym jak bardzo Cię kocham. Pewnie byłabyś zła, że wyrywam Cię z błogiego snu. O czym dzisiaj śniłaś?