środa, 12 stycznia 2011

Na storczykowym parapecie


W Opolu byliśmy późnym popołudniem. Po niespełna czterech godzinach w nieogrzewanym przedziale. W pociągu. Mam pociąg do takich rzeczy. Pociągam nosem. Pekape... Pe ka pe, ale wygodnie jak nigdy dotąd, bo w standardzie REGIO zrobili przedziały 6-osobowe. Tak jak w InterCity. Wygoda - Przygoda. Wygodnie - chłodnie - sympatycznie - fantastycznie. Nie wiem dlaczego przez całą drogę miałem ochotę na to, aby opowiedzieć córci bajkę o Królowej Śniegu.

Słońce następnego dnia, krystalicznie mroźne powietrze, piękny widok, storczyki na parapecie i te anioły... wynagrodziły nam wszystko. Dwa anioły to Agata i Hania. Agata to ta, która nie płacze.


Trzeci anioł to ach!Anioł - Adek, który krząta się pomiędzy tamtemi dwiema. Łapie łzy Hani do małej, złotej ampułeczki. Całuje czule czoło Pani Aniołowej a potem kroi ser i niezwykłe słone, surowe mięso, nalewa piwa do szklanicy i Pepsi o takim ciekawym, wódkowym smaku. A potem ten ArchAnioł mówi do mnie: "No i co brzuchaczu!? Smakuje?". Lubię tak słyszeć tego chudzielca ze skrzydłami!

Pamiętaj! Przyjadę do Ciebie w któryś piątek. Wypijemy jeszcze niejedno słone morze! Aby w życiu było bardziej słodko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz