sobota, 1 stycznia 2011

Wczoraj oglądaliśmy w TV sylwestrowe koncerty i zabawy w różnych miastach Polski. Przypomniał mi się wakacyjny "Bydgoszcz Hit Festival". Jeden zespół śpiewał wtedy: "Co z nami będzie po tylu latach?" a inna wokalistka: "Bum! Ta ra ra ra ra Bum!" Naprawdę! Była taka piosenka. I dokładnie taki jej refren:

Bum! Ta ra ra ra ra Bum!
Ta ra ra ra ra Bum!
Ta ra ra ra ra Bum!
Ta ra ra ra ra Bum!


Ten refren przywołał Eurowizję. Osobliwy konkurs "ambitnej" twórczości inspirowanej muzą z zatkanym prawym uchem. ;) To właśnie tam co druga piosenka zaczyna się od słów: "Tell me baby what you want. Tell me baby what you need". Ewentualnie co pierwsza piosenka od: "Baby! I'm your lover tonight." Mimo to lubię ten konkurs. Oglądam go każdego roku może najbardziej ze względu na Artura Orzecha, niż z powodu muzyki, piosenek i wykonawców. Sympatycznie jest posłuchać "trójkowego" Orzecha, odczytać między wierszami jego kąśliwe komentarze i patrzeć na eurowizyjne zmagania.

W Nowy Rok wybraliśmy się jednak w kosmiczną podróż. Na Marsa. Obejrzeliśmy koncert Vangelisa "Mythodea". Niepowtarzalny, jeden z piękniejszych występów tego kompozytora. Stworzony ku czci pierwszej kosmicznej sondy na czerwoną planetę. Odwieczna tęsknota człowieka, wielkie marzenie okiełznania choć małej części wszechświata. Panowanie nad kosmosem. Piękne i przejmujące. Warte obejrzenia i posłuchania. Pierwszy raz  widzieliśmy ten koncert 6 lat temu. Miło do niego powrócić w takim dniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz