czwartek, 26 kwietnia 2012

Święto Agaty

Na mojej osobistej liście fajnych Agat jest kilka kobiet. Agata - kuzynka. Wspierała mnie w trudnych chwilach, gdy jako bajtel przyjeżdżałem na wakacje do swoich dziadków. Dzisiaj piecze wyśmienite ciasta i robi pyszne torty! (Wiem, bo sprawdzałem!) Agata - przyjaciółka żony. Nie znam jej dobrze, ale wiele o niej słyszę. Dobrego. Pomogła nam kiedyś a ja ciągle myślę jak za tą pomoc jej podziękować.

Agata - żona Przyjaciela. Przyjaciel jest Chudzielcem (ja - grubasem). Nieczęsto u nich bywam, ale gdy już bywam to czuję się jak u siebie w domu. Ta właśnie Agata ma niezwykły kolor włosów. Nie wiem. Szukałem tej farby w sklepie a pani pytała mnie jaka to barwa. Ruda? Kasztanowa? Jesienna marchewka? Wiewiórka? Trochę szkoda, że nie możemy zagościć w Opolu tak, jak to planowaliśmy bo ta Wiewióra dzisiaj świętuje. Zaśpiewam więc pewnie coś przez telefon. "Sto lat" albo jaką inną pieśń biesiadną.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Krótka rozmowa z córcią.
- Kochanie, nie zakładaj tych papci bo one już na Ciebie nie pasują.
- (cisza...)
- Mówiłem Ci, żebyś nie zakładała papci, bo masz już większe nóżki.
- (cisza...)
- Myszko! Zostaw te papcie, one są już na Ciebie za małe!
- Tato! Ty sam jesteś dla siebie za mały!

niedziela, 15 kwietnia 2012

Psy Pańskie

Byliśmy dzisiaj na Mszy u dominikanów przy Stolarskiej. Prawie zawsze wchodzimy tam przez klasztorne krużganki. To taki przedsmak mniszej modlitwy, która w tym miejscu ma szczególny wymiar. Trzeszczały na krzesłach smutki. Dziękowałem Jezusowi za to, co przyniosły ostatnie dni. Miałem wrażenie, że te łacińskie śpiewy szybciej unoszą modlitwy do nieba. Siedzieliśmy w prezbiterium. To takie... dziwne miejsce. Niby za ołtarzem, a jednak przed nim. Stukały drewniane różańce upięte przy zakonnych pasach. Szumiały dyskretnie białe habity. Domini Canes :-)

sobota, 31 marca 2012

Popiół ma szlachetny smak

Pic from: forums.televisionwithoutpity.com
Myślałem wiele przez ostatnie dni i zadziwiałem się gdy patrzyłem na ten świat. Niebo mi zawisało takim zimnym, niebezpiecznym kikutem nad głową. Wychodziłem wieczorem. Tylko wtedy gwiazdy bywały bezpieczne. Tylko wtedy żadna z myśli nie przytłaczała na tyle aby sparaliżować umysł. Szedłem i cieszyłem się złą opinią. Rozważałem wszystkie swoje porażki, liczyłem przegrane bitwy, składałem w całość jakieś skrawki jakiejś wiary w coś i w kogoś, zbierałem jakieś nadzieje związane z jakimiś miejscami, w których kiedyś bywałem. Odczytywałem jakieś znaki, litery, słowa, które tworzyły kiedyś jakieś zdania, przesłania, komunikaty, ważne informacje. Spowiadałem się. Ktoś mnie pytał o coś kiedyś, coś komuś być może odpowiadałem, tłumaczyłem. Sypałem popiołem. Jakoś tak się składało, toczyło, przechodziło. Byli wokół mnie ludzie obojętnie jacy. Jakkolwiek bywało ktoś zawsze w pobliżu mnie był. Budziłem się jednak nad ranem i pierwsze, co wtedy widziałem - siebie jakiegoś takiego. Nie wiem. Trudno to nawet nazwać. Stawałem więc znów naprzeciw bezradnościom, cierpieniom i łzom. Dziwiłem się, że są ludzie bardziej słabi niż ja. Cieszyłem się, że nie ma mocniejszych ode mnie. A teraz? Wracam, kładę ciężką głowę na Twój brzuch. Słyszysz? Kiedyś wymarzymy dla nas jeszcze jeden świat. Obiecuję Ci to!

czwartek, 22 marca 2012

Chomiczówka

Ponoć Chomiczówka to jedna z wielu zwyczajnych dzielnic Warszawy. To co zwyczajne kończy się, gdy pojawiają się prawdziwe ludzkie historie. Gdy historia kilkunastu lat zamyka się w jednej piosence to albo to jest banał albo szczególny utwór. Ta piosenka to dla mnie taka nowa "Autobiografia". Dyskografia. Na dodatek w czasach gdy jeden wróg zamienił się w armie przeciwników. Wszyscy się rozsypali i nie wiadomo kto i gdzie teraz jest. Tęsknota za dzieciństwem pojawia się wtedy gdy świat dorosłych jest blisko świata umarłych. Płacz dorosłych pojawia się nie wtedy gdy coś boli ale wtedy gdy nie można powrócić do dzieciństwa. Bardzo lubię "Chomiczówkę" i zawsze jakoś wilgotnieją mi oczy przy niej.

sobota, 17 marca 2012

niedziela, 11 marca 2012

Co tam ser! Będzie więcej dla mnie! Naprawdę ważne jest nasze postanowienie na Wielki Post a może i na dłużej. To właśnie pomysł mojej żony, cobyśmy w niedzielę w ogóle nie korzystali z telewizorni. Niedziela bez pudła! Rozmawiania, śmiania się i wspólnego myślenia jest przez to więcej i nawet udało się nam zrobić siestę. Tylko mi kopytka na obiad za twarde wyszły. W następną niedzielę obiad robi żona! :-)