piątek, 17 grudnia 2010

Time After Time

Bierze nas czasami na wspominanie. Lubię z nim wracać do tamtych lat. Do szkolnej ławy w której śmiszno bardzo nieraz było. Co jakiś czas mówimy o tych piosenkach, co wtedy rzucały nas na kolana. Pierwsze teledyski. Wideoteka. Mocne bicie serca. Trójka a potem MTV w świetlicy szkolnej! Na przerwach łaziliśmy tam żeby obejrzeć to, czego w "normalnej telewizji" zobaczyć się nie dało.

Jest więc taka piosenka. Jedna z najpiękniejszych. Jest taka wariatka, piękna dziewczyna, w której wtedy się kochałem. Trzepie włosami, żuje balonówkę, pyskuje do rodziców, zakłada dziurawe dżinsy i farbuje się na rudo. Jest taki teledysk, który smutno się kończy. Jest taki koniec, który zapamiętuje się na zawsze.

2 komentarze:

  1. hmm... fakt.. przechowuje się takie wspomnienia w sobie... Gdzieś tam wewnątrz skryte... a kiedy się się odsłonią niespodziewanie - ponownie jest się nimi wzruszonym... zadumanym... ciepło uśmiechniętym... tudzież wycierając łzę co to sobie nie wiadomo kiedy zaczyna spływać...
    Time After Time - piękna piosenka... później po wielokroć interpretowana...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak właśnie jest jak piszesz. Internet to chyba taki trochę metafizyczny wynalazek... Budzi wspomnienia, dotyka uczuć, przywołuje to, czego doświadczaliśmy kiedyś. Trochę jak album ze zdjęciami. Choć pewnie częściej zagląda się dzisiaj do sieci niż do albumu... ;-)

    OdpowiedzUsuń