poniedziałek, 18 lipca 2011


- Co to jest Myszko?
- To są słonie!
- Ale co one tu mają? To takie niebieskie, co wychodzi im z trąby?
- Polewają się wodą.
- A to? Co to jest? Takie fioletowe.
- To włosy.
- Słonie mają włosy?
- Tak tatusiu! Takie do samej ziemi!

Czerwony tulipan

Kochanie to ja. Szeptam Ci do ucha pytania smutne. Tak cicho, aby nie zmącić snu. Czy życie jest ciężkie tylko przez pierwsze 38 lat? Czy przez następne lata też tak jest? Kochana! A jeszcze o coś chciałem Cię zapytać. Czy to Ty pisałaś do mnie, o mnie? Czyje dłonie przelały na papier te myśli niespokojne? Skoro obejmowałaś mnie abym Ci nie uleciał? To naprawdę Ty po cichu i skrycie pisałaś w nocy? Nie bój się. Możesz pisać i myśleć o tym. Możesz być i śnić. Bylebyś tylko w tych snach szła do mnie; bylebyś budziła się odważnie i nie pamiętała tych moich szeptów, oddechów ciężkich, westchnień, czarów i mar.

Kobieta i Mężczyzna

Jesteś przy mnie i czekasz na każde skinienie
Jesteś ze mną i czekasz na każde spojrzenie
Nie pozwalam ci odejść, zostać nie każę
Zatraciłeś się we mnie, zatraciłeś na zawsze

A ty czekasz i twe myśli do mnie biegną
A ty kochasz, kochasz tylko mnie jedną
Ja przyciągam, odpycham, spać po nocach nie daję
Nie wiesz – wierna, niewierna
Nie wiesz – twoja, niczyja

Zauroczyłam, oplotłam siecią włosów złocistych
Prowadziłam za sobą drogą krętą, śliską
Nie pozwalam zapomnieć, pamiętać nie każę
Zatraciłeś się we mnie, zatraciłeś na zawsze

A ty czekasz i twe myśli do mnie biegną
A ty kochasz, kochasz tylko mnie jedną
Ja przyciągam, odpycham, spać po nocach nie daję
Nie wiesz – wierna, niewierna
Nie wiesz – twoja, niczyja


Tekst: Danuta Sokołowska, Muzyka: Zbigniew Łapiński, Wykonanie: Czerwony Tulipan

środa, 13 lipca 2011

Chrząszczyrzewoszyce, powiat Łękołody

sam nie wiem, skąd we mnie jeszcze miejsce na żarty, na patrzenie z przymrużeniem oka. Na to wszystko. Bezrobocie. Zarejestrowałem się w urzędzie pracy no i niedawno przyszło mi. Wpłynęło na konto całe 177 zł. Pierwszy zasiłek-posiłek. Tylko część, no bo trochę opóźniłem swoją rejestrację, a potem formalnie okres zasiłkowy naliczany jest po upływie iluś-tam dni, a potem wypłata dokonywana jest po upływie jakiegoś-tam terminu, coś tam, coś tam... Szczerze powiedziawszy nie interesuje mnie ten mechanizm. No i jeszcze rozmowa z panią. Pośrednictwo z morskiej pianki! Stawić się mam na początku sierpnia. Mam nadzieję, że nie będę musiał.

"naprawiłem" magnetowid. Odkąd dostałem od mojej siostry DVD, leżał w pudle, schowany w szafie. Wyciągnąłem go więc, coś tam w środku tłukło się. Trzepnąłem, przechyliłem, otworzyłem klapkę i... wyleciała zielona kredka Niuni! I magnetowid już chodzi. Tzn. działa.

poza tym szukam pracy. Szukam i mam wrażenie, że świat jest jednym, wielkim... doradcą finansowym. Oprócz tej profesji jest także "account manager" np. ze znajomością flamandzkiego. Jeszcze kilka rozmów kwalifikacyjnych, kilka etapów rekrutacji i zdobędę status profesjonalnego poszukiwacza.

wtorek, 28 czerwca 2011

Maleńki, nie wolno się żegnać w ten sposób

foto: www.poszepszynscy.info

Czy może na tej ziemi pozostać trochę więcej dobra na trochę dłużej? Gdybym chociaż miał pewność, że z czyjejś śmierci ktoś inny się urodzi. Spałbym spokojniej. Ale nie mam. Coraz pewniej takiej niepewności przybywa, że gdy jedni odchodzą to na ich miejsce nikogo nie ma. Z Maciejem Zembatym związałem kawałek mojej duszy. Przez wiele lat "Rodzina Poszepszyńskich" a później też piosenki Leonarda Cohena. Może dlatego, że to kawałek duszy, tak bardzo zasmuca wiadomość o Jego odejściu. Może też w tym morzu łez trochę pociesza ostatni wpis na Jego blogu. Obiecał, że powstanie z martwych... Hey, that's no way to say goodbye!

wtorek, 21 czerwca 2011

Samoloty i duszki

Byliśmy na lotnisku w Balicach. Już dawno obiecałem to Niuni. Nad naszym osiedlem maszyny obniżają znacznie swój lot, przygotowując się do lądowania. Pojechaliśmy więc do Balic. Akurat trafiliśmy na jeden odlot i przylot. Wcześniej obeszliśmy wszystkie ruchome schody w terminalu międzynarodowym, wszystkie  windy (również w te na parkingu wielopoziomowym), obczailiśmy wszystkie drzwi na fotokomórkę - przeszliśmy przez nie w obydwie strony po kilkanaście razy, zebraliśmy stertę ulotek i kolorowych folderów, usiedliśmy prawie na każdej ławeczce. Ciężka to praca - spacer po lotnisku;-) Pracownicy monitoringu mieli chyba niezły ubaw! Wracaliśmy autobusem miejskim, bo cena przejazdu była w porównaniu do szynobusu bezkonkurencyjna (3,20 za bilet dla dorosłej osoby, dzieciaki 0 zł!) Potelepaliśmy się wprawdzie trochę za te 3,20 ale wesoło było no i zjedliśmy wszystko, co mieliśmy ze sobą w plecaku.


Wieczorem, gdy już po kolacji, kąpieli i po przeczytanych bajkach Niunia kładzie się do łóżeczka - pojawia się w pokoju DUSZEK! Jest bardzo cichutki, można go przytulać, zmienia kolory i delikatnie rozświetla pokojowe, nocne strrrrraszysko-mrrrrroczysko. Ponoć urodził się w Ikei ;-) Ale Niunia o tym nie wie. Ważne, że DUSZEK jest przy niej co wieczór i dba o to, aby w pokoju przed snem wszystko było spokojne. I u-ducho-wione. A za oknem samoloty zniżają swój lot. Czerwone światełka mrugają spokojnie, coraz wolniej, coraz senniej lecą, lecą, odlatują...

piątek, 17 czerwca 2011

Gniewosz Piwo Ciemne

Przypomniałem sobie na ostatnich zakupach o Gontyńcu i wrzuciłem do koszyka kolejną buteleczkę - tym razem ciemne piwko Gniewosz. Znalazłem je w naszym osiedlowym Kauflandzie, nawet zdziwiłem się troszkę, bo 1,99 zł za 0,33 litrowego bączka. Promocja! (Ach jak ja uwielbiam to słowo! ;-) To rodzaj trunku do smakowania więc jeśli kto lubi pić wiadrami - stanowczo odradzam.

Nawet chyba nie dałoby się wiadrami. W moim odczuciu radykalnie przesłodowane! Wypadek przy pracy? A może przyczepa z cukrem wywaliła się podczas warzenia? Mimo to przy dobrym schłodzeniu wyczuwalna cierpka nuta. Byłoby idealne, gdyby tych nut było więcej! Pianka szybko mi oklapła, ale może zabrakło odpowiedniego zamachu przy nalewaniu. Fajny brunatno-palony kolor. Jakby mnie kto bił, to wtedy powiem: można jedno z-degustować ;-)

środa, 1 czerwca 2011

Babka piaskowa

Jest taka piaskowa babka. Bardzo fajna, choć nie do końca. Taka babeczka, co przynosi do naszego domu ciągle piasek. Czy jakieś zamiłowania do materiałów budowlanych w niej się rodzą? Sam już nie wiem i wściekam się, zżymam bardzo bo wszędzie ten piasek jest. Najwięcej go przybywa wtedy gdy ta babka z przedszkola wraca! Wchodzi do domu, zdejmuje buciki a z nich (jak z ciężarówki) wysypują się dwie fury piasku. Gdy już z tych dwóch babkowych bucików usypane są dwa piaskowe kopczyki, to wtedy babeczka nachyla się trochę i... wytrzepuje swoje włosy, włosięta, włosiury, włosiurzyska okropne, bo pomiędzy nimi potrafi się nieprawdopodobna ilość piasku schować! Jak to możliwe? Gdzie to? Gdzie chowają się te piaskowe włóczykije? Te diabły z piasku usypane!? To tak specjalnie! Bo gdy chcę któregoś złapać, to ledwo go łapą chapsnę a już rozlatuje się i tysiącami ziarenek zapycha wszystkie szczeliny wokół. Gdy piaskowa babka (babeczka kochana!) już wytarmosi wszystkie swoje włosy i uwolni z nich ostatnie ziarenka, wtedy przychodzi czas na zdejmowanie spodni. Raz tylko (zupełnie nieświadomie) zdjąłem je i jednym ruchem, za nogawki trzymając strzepnąłem. Przez jakiś czas mieliśmy piaskowy przedpokój! Takie trzeszczące pod nogami miejsce, gdzie właściwie można by poczuć się  jak na plaży. Jeszcze kilka powrotów z przedszkola i będziemy mieli w domu... Półwysep Helski!

Fajna ta Piaskowa Babka! Kochana Babeczka nasza! :-)