niedziela, 13 listopada 2011

Im gorzej tym lepiej

Deptam po nie wiadomo czym. Na dnie niewiele widać, ale powiedzieli mi już kiedyś: gdy się załamiesz, to się nie martw. Masz jeszcze bilet miesięczny do 5. grudnia. To se pojeździsz przynajmniej trochę. Pracuję. Na umowę - zlecenie. Umówiłem się z nimi. Oni mi zlecili. Teraz robię. Zarabiam 4 Kwacha miesięcznie. To będzie na stare jakieś... tysiąc pięćset sto milionów tysięcy miliardów.

sobota, 12 listopada 2011

Nie całuj mojej mamy!

Naszło mnie na amory poranne, pośniadaniowe. Z zaskoczenia zabrałem się więc za całowanie nagłe. Udał mi się ten atak miłosny, ale napotkałem na śmiech, opór no i nawoływanie do przyzwoitości... Na to Groszek wyskakuje ze swojego pokoju i krzyczy:

- Nie całuj mojej mamy!!!
- Dlaczego? Przecież to jest moja żona. Czemu mam jej nie całować?
- Nie wolno całować mojej mamy!!! Jak się całuje to wtedy można dostać zajada!!!
- Zajada?
- Tak!!! Takiego pomarańczowego! I wtedy nawet można jechać do szpitala!
- A skąd Ty takie rzeczy wiesz?
- Pani w przedszkolu nam mówiła!
Patrzymy ze zdumieniem na siebie i na krawędzi wzbierającego, powstrzymanego śmiechu. Zawsze wydawało mi się, że pierwszą kwestię dotyczącą relacji damsko-męskich przyjdzie mi wytłumaczyć w kontekście problemu "Skąd się biorą dzieci"... A tu nieoczekiwanie pojawiła się sprawa ewidentnie dermatologiczna!
- Myszko, całowanie to nic złego. Gdy się ma żonę, to można ją całować, poza tym Kochanie, od całusków nie pojawiają się zajady... - wytłumaczyłem z troską. Po chwili zadumania usłyszałem:
- Dobrze! Możesz całować moją mamę raz w tygodniu!

sobota, 22 października 2011

Chapeau bas! (dla Magdy Roman)

W słomianym świecie na kurzych łapach zabłysła na nowo kobieta. Nie byle jaka. Joanna, ale nie d'Arc. Tylko Krupa. Krupa, zupa, ... Jest jeszcze drugie słowo do rymu. Cap Modal powrócił. I obwieścił pewnej młodej, zawstydzonej dziewczynie, która nie chciała się rozebrać publicznie: "Dziewczyna! Ty masz piękne ciało! To jest wielki dar od Boga! Powinnaś być z tego dumna!". Piękna, młoda dziewczyna posmutniała i powiedziała: "Nie rozbiorę się publicznie". Rzyri oniemiało, bo nikt nie spodziewał się, że znajdzie się odważna panna, która odwagę pojmuje inaczej niż każdy z osobna Członek Rzyri. Zbladło więc Członkowe Ciało tym bardziej, że kiedyś na pytanie "Co jesteś w stanie zrobić, żeby zostać modelką?" usłyszało od innego młodego dziewczęcia: "Wszystko!". A tu nagle wyskakuje ślicznotka, która jednak wszystkiego nie zrobi. No i masz babo placek!

Reguły programu promującego "szeroko rozumiane piękno" są jakie są. Dziewczyna wróciła więc do domu. Nie wiem co na powitanie powiedzieli jej rodzice. Nie wiem jak zareagowali jej przyjaciele. Nie wiem, co tak naprawdę było powodem jej decyzji. Ale wiem, że ta piękna, młoda dziewczyna jest najpiękniejsza ze wszystkich! I to ona tak naprawdę wygrała. Nie program. Coś więcej. Na różnych forach internetowych dużo jest komentarzy dotyczących tego zdarzenia. Spora część z nich utrzymana jest w takim klimacie: "Gratulacje dla tej, która nie dała się rozebrać. Dziewczyno, jesteś wielka! Masz swoją godność, honor i wielką wartość. Brawo!"

Droga Magdo! Chapeau bas! :-)

środa, 5 października 2011

Kasztan filozof i Kasztan gryzipiórek

Uczepiły się cholery jedne i nie chcą spaść! Poczekaj. Dawaj badyla. Zaraz podstępem je zdobędziemy! Ciężżżżżko wracać do domu z takim tobołem! Tona kasztanów. To na parapet a to na półkę. Kasztanowo będzie w pokoju Groszka aż do zimy!

wtorek, 27 września 2011

Znów mnie ta franca dusi!

San (Foto: Mirek Druchowicz)
Tęsknota. Przeorałem połoniny. I caryńskie i wetlińskie. Przeszedłem wzdłuż. Na trawie siedzę i smaruję kromki masłem. Wiatr mi dmucha w czoło. Masło jest maślane. Chleb pachnie. Dżem truskawkowy. Najbardziej mistyczne jedzenie. Pieczony ziemniak. Sypałem sól jak błogosławieństwo. Obficie. Mleko z butelki. Spodnie zacerowane. Ponoć jeśli się ma tak wielkie góry, to można nawet wiarę przenosić. Z miasta na zadupie. Wtedy tak było. A dzisiaj świat musi być ulizany. Sterylne relacje interpersonalne. Dyplomacja sracja. "Wpadnijcie kiedyś do nas! Tylko wcześniej zadzwońcie na komórkę! Żebyśmy byli w domu."

Bieszczady (Foto: Mirek Druchowicz)
Aż wierzyć się nie chce, że wiara przetrwała tyle niewierności. I ten dym z ogniska. Tylko nieliczni wiedzą, że można go pokochać. A wtedy płacze się po nim jak po cebuli. Tak wspaniale się szlocha cebulowo! Co byś zrobił, gdybyś wygrał 50 milionów? Nie mam wielkich marzeń. Tęsknię za górami. Zabrałbym Ciebie i Groszka w Bieszczady. Może tamten spokój nas uleczy? Może tam miłość jest nadal dzika? Może tam zmajstrujemy nowego dzieciaka?

***

Wykorzystałem fotki Bieszczad za życzliwością i zgodą Mirka Druchowicza.

wtorek, 20 września 2011

Moje Bieszczady

Jesiennie się zrobiło. Smętnie? Nawet nie wiedziałem, że to mój setny wpis na blogu. Chciałem z tym pisaniem tylko tak zażartować. Grzesiek - blogger. Wyobrażałem sobie pobłażliwy uśmiech moich znajomych. Zostało jednak. Choć wciąż nie wiem jak naprawdę ma wyglądać. Te najbardziej skrywane myśli i uczucia chowam nadal w sobie. I tylko czasem przed Tobą i przed naszym Groszkiem je wypowiadam. Nie chcę pisać czarno. Bo to byłby wtedy płaczący bardzo blog. Tyle wokół mnie się ostatnio wydarzyło. Świat jest dobry? Świat jest zły? Chyba zupełnie nieracjonalnie ładu dodają te marzenia, które jeszcze się nie wystraszyły. Kocham je właśnie za to, że są mi wierne, niezmienne, pokorne.


środa, 14 września 2011

Kołek rozporowy

Pięknieje nam po remoncie. Ślimaczy się trochę to, ale powoli wyłania się ład i piękno. Zmarnowałem wiele czasu i znienawidziłem wiercenie w betonie. W maśle mogę dziury robić do woli! Beton działa na mnie jak płachta na byka! A do tego kołki rozporowe i filozoficzna kwestia: jeśli kołki to "ósemki" a wiertło to "dziewiątka" to czy otwór będzie dobry czy za duży? Pytam tylko tak z ciekawości. Bo gdy brałem"ósemkę" to musiałem walić młotkiem, żeby kołek wszedł w ścianę. Poza tym korek właściwie nie wchodził tylko giął się na prawo albo na lewo! Wpierniczyłem się i żeby powiększyć tą dziwną dziurę wyciągnąłem drugie wiertło - "dziewiątkę". Zaparłem się, zebrałem w sobie energię i zacząłem rozwiercać, ale mi nagle coś chrząstnęło w ścianie i wiertarka wleciała prawie do środka. Czarna dziura! Taaak. Słyszałem o tym. Ponoć pochłania każdą materię. To by się zgadzało. Ucieszyłem się jednak bo otwór wyraźnie powiększył swoją średnicę. Przynajmniej wizualnie. Przyłożyłem więc koreczek. Wziąłem młotek. Puknąłem. Koreczek wślizgnął się nieznacznie. Puknąłem mocniej jeszcze raz. Koreczek wleciał do środka.

Zastanawiam się nad kołkami osinowymi. Może ich wbijanie wyszłoby lepiej. Tylko jeszcze jakaś strzyga by się przydała! ;-)